wtorek, 30 października 2007

Miasto Aniołów - Los Angeles

Moi drodzy, ponieważ pisaliście do mnie abym przybliżył Wam miejsce, w którym się znajduję, dlatego w tym artykule odbiegniemy trochę od tematyki treningów i Sztuk walki, a opiszę Wam kilka przygód oraz miejsc, które miałem okazję zobaczyć.

Zacznę od tego, że kiedy miałem jeszcze problemy z nogą i na krótki okres musiałem się wstrzymać od treningów, miałem możliwość zobaczyć i poznać z bliska Los Angeles. Było to tym bardziej sensowne, że treningi do południa i tak się nie odbywały, dlatego w te dni wynajętym samochodem pojechaliśmy w kilka niezapomnianych i charakterystycznych miejsc dla tego miasta.

Zaczęliśmy oczywiście od słynnego Hollywood, alei gwiazd, która ciągnie się niemal w nieskończoność, Kodak Theatre, gdzie odbywa się coroczna gala wręczania Oscarów, słynnego bulwaru zachodzącego słońca, a ja dodatkowo miałem okazję udać się na wyprawę po najciekawszych ulicach Hollywood, łącznie z miejscami gdzie mieszkają najsłynniejsze gwiazdy ekranu, muzyki oraz rozrywki, a także zobaczyć słynne Beverly Hills, gdzie toczyła się między innymi akcja słynnego filmu z Eddym Murphym. Wszystko to oczywiście zwiedzałem stopniowo – przez kilka dni miałem okazję co nieco zobaczyć.


Zacznę więc od początku. Kiedy znaleźliśmy się na alei gwiazd, od razu zacząłem szukać gwiazdy Bruce’a Lee, ale niestety nie udało mi się jej znaleźć. Gwiazd jest tak wiele, że nie sposób tego ogarnąć, co nie oznacza, że kilku ciekawych nie znalazłem, chociażby Sylwester Stallone, Arnold Schwarzenegger, Jackie Chan.

Następnie udaliśmy się do miejsca, w którym odbywają się wszystkie najważniejsze premiery filmowe w Hollywood. Tam właśnie, przed gmachem Chinese Theatre, znajdują się odciśnięte w betonie ślady dłoni i stóp gwiazd, które zaszczyciły obecnością premiery swoich filmów. Jest na przykład cały komplet odcisków ekipy z premiery pierwszej starej wersji Gwiezdnych Wojen. Trzeba przyznać, tworzy się tu specyficzny klimat. Zawsze jest pełno ludzi, a poza turystami są tu też osoby, które próbują sprzedać swoje umiejętności i pokazać swój dar i talent, mając nadzieję że może zostaną zauważone.

Paweł poszedł na spotkanie do najsłynniejszej szkoły muzycznej na świecie, gdyż pasjonuje się grą na gitarze, a ja postanowiłem udać się do miejsca, w którym pragną się znaleźć wszyscy aktorzy i nie tylko. Jest to Kodak Theatre, gdzie wręczane są Oscary i tu zaczyna się moja kolejna przygoda. Okazało się, że centrum jest już zamknięte i nie można zwiedzić tego miejsca od środka. Lecz pani, która trudni się oprowadzaniem po tym gmachu, powiedziała żebym zszedł na dół i dowiedział się, czy można jeszcze wyjątkowo wejść. Po krótkiej, lecz przekonującej rozmowie (z mojej strony:-), udało mi się dostać do środka i miałem prywatne zwiedzanie miejsca gdzie odbywa się najsłynniejsza gala na świecie. Tylko ja i przewodnik, który oprowadzał mnie po wszystkich pomieszczeniach, opowiadając jednocześnie całą historię filmu i tego miejsca. Lecz najbardziej niesamowity był moment, w którym stanąłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym stoją zawsze aktorzy, reżyserzy i inni przedstawiciele branży filmowej dziękując za przyznanie statuetki Oscara. Podszedłem do mikrofonu i dla zachowania tradycji podziękowałem za możliwość zrealizowania wyprawy, która jest spełnieniem moich marzeń. Oczywiście wyobrażałem sobie, że przede mną siedzą wszystkie te osoby, które we mnie wierzyły i pomogły w realizacji tego przedsięwzięcia. Naprawdę niesamowity klimat ma to miejsce i poczułem po części to, co czują ci, którzy tu stoją, trzymając w ręku swojego Oscara. Ja w tym momencie takiego Oscara też miałem. Następnie znalazłem się w windzie, którą zjeżdżają później gwiazdy do specjalnych pomieszczeń, a także zobaczyłem wiele innych ciekawych miejsc związanych z tym gmachem. Naprawdę urzekająca wycieczka, która pozostawiła ciekawe wspomnienia.

Kolejnym krokiem była przejażdżka specjalnym samochodem po różnych ciekawych miejscach w Hollywood. Miałem okazję być na wspaniałym punkcie widokowym, skąd rozpościerał się widok na całe los Angeles i Hollywood. W to miejsce bardzo często podjeżdżają samochodami zakochane pary, gdyż nastrój jest tu bardzo romantyczny, szczególnie nocą. Co ciekawe, są tu bardzo wysokie kary za palenie papierosów – od 5.000$ wzwyż, ze względu na duże ryzyko pożaru. Klimat zazwyczaj jest tu bardzo suchy i gorący, dlatego palenie ognia jest takie niebezpieczne i trzeba zachowywać szczególną ostrożność. Zresztą, jak wiecie, w tej chwili wybuchło właśnie wiele niebezpiecznych pożarów w rejonach Los Angeles, między innymi w Malibu, gdzie mieszka wiele osób branży filmowej, takich jak Steven Spielberg.

Widziałem także miejsca, w których były kręcone takie filmy jak "Batman", "Ojciec panny młodej", "Halloween" i wiele innych. Zatrzymaliśmy się obok domów Madonny, Toma Cruise’a, Jackie Chana, Ozzy Osbourne’a i wielu innych, którzy mają tu swoje rezydencje. Przed jedną z nich stoi kolekcja 12 modeli Ferrari, z których każdy jest innego koloru. Należą one do Dr. Phila, znanej osoby z branży rozrywkowej. No cóż, jak się ma takie pieniądze to nie stanowi to chyba większego problemu. Na zdjęciu dom Paula Newmana.

Byłem także w słynnym Beverly Hills, gdzie znajduje się przepiękny komisariat policji, który mieliśmy okazję oglądać w filmie "Gliniarz z Beverly Hills". Budynek komisariatu jest zabytkowy i robi naprawdę ogromne wrażenie, jak zresztą całe to miejsce, które jest naprawdę urocze.

To, co się rzuca w oczy, to ogromna rzesza ludzi z całego świata. Wszystkie narodowości, kultury, religie i naprawdę ogromna tolerancja. Nikt tu na nikogo nie patrzy, bo ktoś inaczej jest ubrany lub inaczej wygląda. Nie ma to tu żadnego znaczenia. Ważne jest żeby mieć pomysł, talent, dar i umieć go wykorzystać, zaprezentować i zrealizować. Kiedy walczysz i ciężko pracujesz, jest to tutaj zauważane i doceniane. Nie jest wcale łatwo i często też trzeba wiele poświęcić i ciężko na wszystko zapracować. Lecz wielu ludzi tu przyjeżdża szukając swojej szansy. Jedno tu jest pewne, jeśli tylko znajdziesz tutaj swoje miejsce, twoja praca i talent będą docenione i szanowane. Bez względu na to kim jesteś i skąd pochodzisz. Takie jest Los Angeles.

Całe to miejsce to także niesamowite restauracje, których często właścicielami są znani aktorzy, sklepy należące do Gucci, Channel, Versace, sklepy związane z filmem i rozrywką, muzea związane z historią kina, a także miejsca gdzie kręcone były filmy, które na trwałe zapisały się w historii kina i pozostały gdzieś w naszej pamięci. Są tu także największe wytwórnie filmowe takie jak Paramount Studios oraz Universal Studios Hollywood, gdzie kręcone były takie filmy jak "ET", "Powrót do przyszłości" cz. 1, 2, 3, "Van Helsing" i wiele, wiele innych, ale to już inna historia.

Mam nadzieje, że podobała wam się ta krótka wycieczka ze mną po Los Angeles i Hollywood i że przez chwilę mogliście się oderwać do codziennej szarej rzeczywistości. W kolejnym artykule znów przybliżę moje treningi w Inosanto Academy, bo mam dla Was kolejne niespodzianki, jakie mnie spotkały. Opowiem między innymi o rozmowie, jaką miałem okazję przeprowadzić z Guru Danem Inosanto oraz o nowych osobach, jakie poznałem w Academy. Pozdrawiam wszystkich gorąco, dbajcie cały czas o formę i niedługo zobaczymy się w naszej Szkole Sztuk Walki. Zapraszam do odwiedzania bloga i umieszczania komentarzy.

Komplet zdjęć tradycyjnie do obejrzenia tutaj.

poniedziałek, 22 października 2007

Treningów, seminariów i niespodzianek c.d.

Tydzień temu musiałem niestety opuścić Los Angeles, zostawiając Trenera sam na sam ze światem sztuk walk w tym niesamowitym mieście. Oto najświeższe informacje od Trenera:

Akademia Inosanto i całe Los Angeles to naprawdę miejsca, które dają ogromne szanse rozwoju w zakresie Sztuk Walki, poznawania ludzi, budowania nowych mostów, które w przyszłości mogą zaowocować dalszymi możliwościami. Zaczynam się w tym wszystkim poruszać coraz sprawniej, starając się jednocześnie czerpać jak najwięcej wiedzy, umiejętności i nowych informacji istotnych dla mnie i naszej szkoły.

Pragnę się Wam pochwalić, że zostałem awansowany do sekcji JKD 2 i 3, w której można trenować tylko po wcześniejszej zgodzie Guru Dana Inosanto lub jego Trenerów. Bardzo ucieszyła mnie ta informacja, bo będę mógł jeszcze bardziej szczegółowo skupić się na swoim rozwoju. Jak pisałem Wam już wcześniej, odbywa się tu bardzo wiele zróżnicowanych treningów i staram się brać udział praktycznie we wszystkich. Teraz jest to możliwe ze względu na awans do sekcji JKD 2 i 3.

Do dziś pamiętam jak wielkim przeżyciem były dla mnie spotkania i treningi z Guru Inosanto, które miałem okazję odbyć na kilku seminariach szkoleniowych w Niemczech. Zakres wiedzy i technik, jakie demonstrował Guru Inosanto były imponujące. Jednak takie seminaria trwają maksymalnie 2-3 dni, trenuje się co najwyżej kilka godzin dziennie, a uczestników jest zazwyczaj bardzo dużo, zawsze więc pozostaje jakiś niedosyt. O niektórych rzeczach się zapomina, a nie zawsze jest okazja do zadawania mistrzowi pytań.

Dlatego niesamowite jest to, że mam okazję trenować z Guru Inosanto praktycznie codziennie, często nawet po kilka razy pod rząd, kiedy odbywają się kolejne zajęcia. Każdy temat przerabiamy z mistrzem szczegółowo, można się o wszystko zapytać, Guru podchodzi i koryguje błędy, a atmosfera jest taka jak u nas na sali - po prostu ciężkie treningi, na których każdy daje z siebie jak najwięcej.

Wyczuwalny jest oczywiście ogromny szacunek trenujących do Guru Inosanto i widać to na każdym kroku, ale klimat jest bardzo rodzinny. To fantastyczna sprawa, ale tutaj jest najzupełniej normalne, że instruktorem jest Guru Inosanto. Ściany wewnątrz Akademii Guru Inosanto są obwieszone certyfikatami Mistrza, pamiątkami związanymi z Bruce Lee, a także podziękowaniami od ogromnej rzeszy ludzi, zaczynając od osób związanych ze sztukami walki, w tym od znanych mistrzów z całego świata (np. Ken Shamrock), poprzez bardzo znanych aktorów (Steven Seagal, James Lew oraz aktorzy filmu "300"), a kończąc na politykach. Pamiątek jest tak wiele, że nie sposób ich tu wszystkich wymienić.
Na jednych z zajęć Muay Thai po kilkunastu minutach treningu podszedł do mnie instruktor prowadzący i zapytał czy też jestem instruktorem Dana Inosanto. Odrzekłem, że nie, że przyjechałem tu na miesięczne szkolenie. Troszkę się zdziwił i od razu przydzielił mnie do najlepszych zawodników jako trzeciego. Panowie chcieli troszkę mi dać w kość, jednak dwumiesięczne przygotowanie w Tajlandii oraz wcześniejsze w Polsce zrobiły swoje. Podczas sparingów wykonałem serie uderzeń na przemian z kopnięciami w tym mocny low kick i szybkie kopnięcie na twarz, którego się w ogóle mój partner nie spodziewał. Po tych krótkich wymianach panowie nieco przystopowali, a po treningu podeszli i zaczęli się pytać o szczegóły - gdzie trenowałem, skąd jestem i tak dalej. Prawdopodobnie będziemy teraz już na stałe ćwiczyć razem.

Treningi Muay Thai są tutaj bardzo ciekawe, ale jednak różnią się od tych w Tajlandii. W Akademii większy nacisk kładzie się na technikę i różnorodność kombinacji. W Tajlandii natomiast poza techniką trening opierał się na ciągłym kontakcie i stosowaniu poznanych elementów w trakcie sparingów. Więcej też było zajęć wydolnościowych, siłowych oraz ćwiczeń na szybkość i dynamikę. Brakuje mi tu siłowni, którą na Samui miałem do dyspozycji w obozie. W Akademii Inosanto jej niestety nie ma, natomiast w samym L.A. jest ich bardzo dużo i to naprawdę niezłych, ale wiąże się to z kosztami. W jednej z nich miałem okazję być. Była to siłownia, w której po przyjeździe do USA Arnold Schwarzenegger szlifował swoją tężyznę fizyczną, a i teraz zaglądają tam gwiazdy takie jak np. Hulk Hogan.
W trakcie mojego pobytu w Los Angeles bardzo dużo dzieje się w Akademii. Po pierwsze zjechali się do niej instruktorzy ze wszystkich stanów w USA na szkolenia z Danem Inosanto, organizowane są więc dla nich specjalne sesje treningowe. Kilka takich zajęć miałem okazję zobaczyć, co było dla mnie okazją do poznania wielu ciekawych ludzi. Trenowałem między innymi z instruktorem z Niemiec, Sifu Udo Müllerem. Organizował on wcześniej w Europie seminaria z Danem Inosanto, na które jeździłem kiedyś z moim trenerem.
Poza tym odbywa się w tej chwili seria seminariów szkoleniowych prowadzonych przez różnych mistrzów. Pierwsze z nich dotyczyło Muay Thai i prowadził je człowiek-legenda, propagator i pionier Muay Thai w USA, Ajarn Chai Sirisute. To seminarium tylko obserwowałem, gdyż ze względu na mój pobyt w Tajlandii chciałem wziąć udział w innych, a trzeba się było liczyć z kosztami.
Inne seminarium, w którym czynnie trenowałem, poświęcone było Filipińskim Sztukom Walki i dotyczyło technik Estilo Sonkete i Larga Mano. Prowadził je Guru Tony Somera. Wspaniałe seminarium, bardzo ciekawe techniki dotyczące escrimy i noża, przesympatyczni ludzie. Miałem okazje z porozmawiać mistrzem, który udzielił mi odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań. Moim partnerem podczas zajęć był nikt inny, jak właśnie Sifu Udo Müller. Na koniec seminarium otrzymałem od mistrza nóż treningowy oraz specjalną dedykację dla mnie oraz uczniów mojej szkoły.

Kolejnym i zarazem najdłuższym, bo aż 4-dniowym seminarium, w którym wziąłem udział, były zajęcia z BJJ prowadzone przez mistrza Jean Jacques Machado, znaną postać ze słynnej rodziny braci Machado. Niesamowity człowiek, fantastyczny zawodnik i technik. Treningi prowadzone przez niego są bardzo czytelne i można gruntownie podszkolić się z zakresu technik BJJ. Podczas trzeciego dnia seminarium odbywały się sparingi zadaniowe, w których mieliśmy próbować zastosować poznane wcześniej elementy. Moim partnerem był Tom, instruktor Dana Inosanto z Nowego Jorku, ogromny facet ważący co najmniej 120 kilogramów. Miałem jednak niesamowitą satysfakcję zmuszając go do kilkukrotnego odklepania i poddania się. Było ciężko, ale miałem z tego wiele radości. Jednak prawidłowo założona technika i przede wszystkim umiejętność szybkiego przejścia z jednej w drugą pozycję, jeśli ta wyjściowa jest nieskuteczna, stanowią fundament każdej pracy w parterze, co zresztą często podkreślał sam mistrz. Mówił, że przy egzaminach na brązowe czy czarne pasy nie jest tak ważne ile technik znasz, ale czy potrafisz szybko i skutecznie przejść z jednej w drugą kontrolując jednocześnie sytuację w walce. Wszechstronność i zręczność mistrza robi ogromne wrażenie tym bardziej, że uległ kiedyś wypadkowi i nie ma kilku palców u jednej dłoni. Pomimo tego sparing z nim czy próba wykonania jakiegokolwiek ruchu kończy się fiaskiem. Ostatniego dnia Mistrz stoczył kilkanaście pojedynków sparingowych, które wszystkie zakończył wygraną w przepięknym stylu. Pierwszy pojedynek odbył się z Guru Danem Inosanto i był to prawdziwy majstersztyk. Pomimo 71 lat Guru porusza się tak zwinnie i ma taki ogromny zasób technik, że pod koniec walki z lekką pomocą Jean Jacques’a założył perfekcyjne duszenie. Wielki szacunek dla obydwu mistrzów. Zresztą, gdy rozmawiałem z Mistrzem Machado okazało się, że dobrze zna Fabiano Schernera, z którym trenowałem w Tajlandii. Powiedział ze miałem doskonałego trenera i wyraził nadzieję, że będzie jeszcze okazja wspólnie potrenować. Jasne, że będzie!
Wszyscy mistrzowie, którzy prowadzili seminaria to oczywiście serdeczni przyjaciele Dana Inosanto. Osobiście urzekło mnie to, że Guru Dan Inosanto trenował z nami wszystkimi podczas każdego seminarium nie jako obserwator, lecz jako zwykły uczestnik. To udowadnia ważną myśl, że człowiek uczy się przez całe życie i że nigdy nie można powiedzieć, że się jest najlepszym czy jedynym. Wzajemny szacunek, pomoc i chęć dzielenia się wiedzą to prawdziwy fundament Sztuk Walki. Zakres technik i wiedzy był dla wszystkich po części nowością, zapewne właśnie dlatego zbiegły się daty seminarium i przyjazdu instruktorów na szkolenie do Akademii Inosanto.

Co jakiś czas odbywa się w Akademii specjalne seminarium specjalne zatytułowane "Trenuj z Legendami". Do owych legend należą właśnie: Guru Dan Inosanto, Mistrz Surachai Sirisute, Mistrz Jean Jacques Machado oraz Mistrz Francis Fong. Z trzema z nich miałem okazję trenować i od nich się uczyć, a z Guru Inosanto trenuję cały czas.
W Akademii obowiązują pewne zasady i regulaminy, których trzeba przestrzegać. Z pewnością wielu ludzi niestety wykorzystywało nazwisko Guru Dana Inosanto, wypisując na jego temat różne głupoty. Stąd owe nietypowe zakazy robienia zdjęć, nagrywania obrazu czy nawet dźwięku. O tego typu incydentach wiele osób mi tutaj mówiło, dlatego powzięto takie środki. Przyjeżdża tu bardzo wiele ludzi i tak naprawdę nie zawsze wiadomo do końca po co. Czy tylko po zdjęcie lub autograf, aby coś podpatrzeć, czy żeby naprawdę się czegoś nauczyć? Guru musi lepiej i bliżej poznać daną osobę, a jest doskonałym obserwatorem i wszystko widzi, choć nieraz wydaje się, że nie ma czasu. Jednak bardzo ceni pasję, poświęcenie, ciężką pracę i zaangażowanie. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie aby móc się poczuć w Akademii jak we własnym domu.

Poznałem tu również wielu bezimiennych Mistrzów, którzy może nie są tak znani, ale mają także ogromną wiedzę, doświadczenie i serce. Jeden z nich to przyjaciel Dana Inosanto – Army, z którym mam okazję od czasu do czasu trenować prywatnie, ale o tej i innych ciekawostkach w następnym artykule.

Przekazuję pozdrowienia od Guru i wszystkich mistrzów, z którymi trenowałem lub miałem okazję się spotkać, dla całej mojej szkoły jak i wszystkich zajmujących się sztukami walk w naszym kraju. Do tych pozdrowień dołączam się oczywiście także ja. Czekajcie na kolejny artykuł i bądźcie wyrozumiali - przy takiej ilości treningów muszę też odpoczywać i się regenerować. Dlatego też artykuły pojawiają się raz na tydzień, ale są za to obszerniejsze i zawierają więcej informacji.

Zdradzę Wam na koniec, że miałem okazję zobaczyć fragmenty filmu, który ukaże się u nas dopiero w przyszłym roku w kwietniu. Jest to fantastyczna komedia z elementami profesjonalnych walk, w których głównego bohatera zastępował Nino, instruktor Dana Inosanto, a i Sam mistrz miał w tym filmie swój epizod. Nie mogę niestety nic więcej powiedzieć, trzeba być cierpliwym i oczekiwać premiery w naszym kraju. Jeszcze raz pozdrawiam, dbajcie o formę, bo już za niecały miesiąc się zobaczymy!
Zapraszamy do obejrzenia kompletu zdjęć z tego artykułu i nieustająco czekamy na Wasze komentarze!

piątek, 12 października 2007

Treningi w Akademii Dana Inosanto i nie tylko

Po krótkiej, ale treściwej rekonwalescencji Trener na szczęście szybko wrócił do treningów. Oto obszerne sprawozdanie.

Z nogą już jest wszystko w porządku, zaczynam więc swoje miesięczne szkolenie. Trzeba przyznać, że różnorodność zajęć w Akademii jest powalająca. Biorę udział prawie we wszystkich treningach, choć nie ukrywam, że niektóre są dla mnie nowością (tak jak Majapahit-Silat), lecz wytrwale staram się przyswajać wszystkie fundamentalne techniki. Treningi trwają po 60 minut i zazwyczaj w ciągu jednego dnia trenuję od 4 do 5 godzin. Muszę przyznać, że choć wszystkie zajęcia są ciekawe, najatrakcyjniejsze są dla mnie te, w których uczestniczy sam Guru Dan Inosanto. Są dni, w których mam okazję z nim trenować przez trzy zajęcia pod rząd. Sposób, w jaki potrafi przejść z jednej strefy w drugą naprawdę robi wrażenie. Pomimo swego wieku (71 lat), prezentuje niesamowitą formę, szybkość, koordynację i mistrzowską technikę. Nie ma się jednak co dziwić - robi to przez całe życie.

Na początku zajęć odbywają się różnego rodzaju ćwiczenia na koordynację: poruszanie się w pozycjach we wszystkich kierunkach, zmiany tempa, zejścia, balans ciałem. Wszystkie te techniki wykonujemy w rytmie, który Dan Inosanto wystukuje specjalnym przyrządem lub wygrywa na bębnie, co bardzo pomaga w utrzymaniu odpowiedniego tempa, które jest zresztą co jakiś czas zmieniane przez Guru.

Podczas wykonywania technik z partnerem, tarczowania czy sparingów puszczana jest w tle muzyka, która tworzy specyficzny klimat. Dan Inosanto bardzo często podchodzi do trenujących korygując błędy i pokazując odpowiedni sposób wykonania techniki. Podczas zajęć udziela również odpowiedzi na pytania, przy okazji opowiadając ciekawe i zaskakujące historie związane ze sztukami walk, zawodnikami, czy sytuacjami, jakie wydarzyły się w jego życiu. Dan Inosanto jest naprawdę niesłychaną kopalnią wiedzy popartej mistrzowską praktyką.

Było mi niezmiernie miło, kiedy na zajęciach z Muay Thai, MMA czy Jeet Kune Do wiele technik było mi znanych i nie miałem problemu z ich wykonaniem. A podczas sparingów czy wykonywania różnego rodzaju kombinacji na tarcze sprawiałem swoim partnerom poważne problemy. Miło też było obserwować Pawła Olszewskiego, który przez pierwsze dni także trenował w Akademii i bardzo dobrze dawał sobie radę. Podczas jednego sparingu wyprzedził uderzenie rywala jednocześnie wykonując skuteczny kontratak, co wywołało spore zdziwienie w oczach oponenta, który pewnie zastanawiał się jakim sposobem ktoś z zewnątrz jest w stanie rywalizować bez żadnych problemów z osobą od wielu lat regularnie trenującą w Akademii? No cóż, nauka nie idzie w las! Paweł, jak i wielu pozostałych uczniów z mojej szkoły na pewno nie muszą mieć kompleksów trenując tu na miejscu.

Obserwując i biorąc udział w treningach w Akademii, doszedłem do wniosku, że zarówno metodyka prowadzenia przeze mnie zajęć w mojej szkole, jak i zakres technik z wybranych sztuk walk są podobne. Na pewno przed nami jeszcze dużo pracy, a człowiek uczy się przez całe życie, lecz cieszy mnie to, że podążamy dobrą drogą. Kilka pomysłów, które tu zaobserwowałem na pewno będę chciał zaadaptować w mojej szkole. Wyprawa szkoleniowa to nie tylko dostęp do cennej wiedzy, ale także możliwość obserwowania jak trenują ludzie na całym świecie, w jaki sposób są prowadzone zajęcia, na co zwraca się szczególną uwagę. Moja wiedza po tym wyjeździe będzie z pewnością bogatsza o nowe doświadczenia i umiejętności.

Poza Danem Inosanto zajęcia w Akademii prowadzą inni instruktorzy, którzy również posiadają duże kwalifikacje i doświadczenie. Każdy z nich prezentuje inny sposób prowadzenia zajęć i wyszkolenie. Podczas treningów następuje bardzo częsta zmiana partnera wśród trenujących, dzięki czemu mam okazję trenować z ludźmi o różnej wadze, posturze i poziomie umiejętności. Trenują tu także ludzie z całego świata, nadarza się więc znowu okazja na kolejne nowe znajomości.

Podczas treningów Jeet Kune Do dużo czasu poświęca się na trapping oraz zmianę stref i sposobów ataku. Każda technika zakończona jest kombinacją, składającą się z uderzeń i kopnięć. Wiele z nich jest wyuczonych i trenujący bardzo często reagują tylko na numer kombinacji lub prostą komendę słowną. Wtedy pojawiają się u mnie pewne problemy, ale wystarczy, że parę razy powtórzę sekwencję ruchów i już wszystko wychodzi płynnie i poprawnie technicznie.

Jeżeli chodzi o zajęcia z Filipińskich Sztuk Walk to trenuje się tutaj wiele kombinacji, które znam i które bardzo dobrze łączą mi się z innymi. Są jednak także kombinacje bardziej zaawansowane, którym trzeba poświęcić znacznie więcej czasu i pracy. Bardzo przydatne okazały się tutaj umiejętności zdobyte podczas treningów z Mattem w Tajlandii. Na marginesie, jestem z nim w stałym kontakcie i szykuje się fajna niespodzianka!

Treningi Muay Thai w Akademii różnią się znacznie od zajęć w Tajlandii. Dwumiesięczne szkolenie w tamtym miejscu w pełnym kontakcie i przy bardzo mocnej pracy technicznej i fizycznej dało mi naprawdę wiele. Tutaj bardziej skupiamy się na technice niż na kontakcie, mam więc okazję poznawać ciekawe rozwiązania techniczne.

Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: "ucz się od wszystkich, którzy mogą ci coś zaoferować, zdobywaj wiedzę i pogłębiaj swoje doświadczenie". To właśnie staram się robić. Zajęcia z MMA oraz Shootwrestlingu też sprawiają mi ogromną satysfakcję. Na pewno tutaj przydatne było 10-dniowe szkolenie z Fabiano Schernerem. Przejścia, dźwignie, zakres technik i możliwości, jakie prezentuje Dan Inosanto i jego instruktorzy jest powalający. Wiele technik ćwiczyłem wcześniej z Fabiano, dzięki czemu o wiele łatwiej mi się pracuje i sparuje podczas zajęć. Fabiano zresztą niedługo do nas przyjedzie, ale to kolejna niespodzianka. Możliwości rozwiązań są tak ogromne a technik jest tak wiele, że z jednej strony człowiek się cieszy, że przed nim tyle nauki, a z drugiej zastanawia się, kiedy mu się to wszystko uda opanować. Potrzeba oczywiście cierpliwości. Okazuje się, że podczas walki i tak wykorzystujesz te techniki, które przyswoiłeś najlepiej i starasz się żeby walka odbywała się na twoich zasadach a nie na zasadach przeciwnika. Dużo dały mi walki sparingowe, jakie odbyłem z Fabiano, Mickym oraz Johnnym. To było naprawdę cenne doświadczenie, podobnie jak i pozostałe sparingi z zawodnikami i innymi ludźmi trenującymi w WMC w Tajlandii.

Najtrudniejsze są tutaj zajęcia z Silatu, ale i tu są pewne podobieństwa, które nieraz ułatwiają pracę. Daję z siebie wszystko i podpatruję każdą technikę starając się ją później wykonać jak najlepiej.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie dołączamy zdjęć z szkoły Dana Inosanto? Otóż na terenie Akademii obowiązuje całkowity zakaz fotografowania, nagrywania filmów i dźwięku. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie, że od najbliższego poniedziałku Trener będzie miał robione zdjęcia podczas zajęć i otrzyma je od Akademii na płycie CD. Zamieścimy je tutaj niezwłocznie.
Mógłbym jeszcze wiele pisać na temat treningów czy poszczególnych technik oraz instruktorów, a w szczególności o Danie Inosanto. Ale to jest tylko blog, a nie książka, w której trzeba wszystko opisać, czekajcie więc cierpliwie na kolejne artykuły. Będę się Wam starał wszystko po kolei przybliżać. Przede mną jeszcze wiele.
Można Trenerowi tylko pozazdrościć kolejnych tygodni w Akademii. Kilka treningów, w których miałem przyjemność wziąć udział, to tylko skromna namiastka. Przyznam, że możliwość obcowania z Danem Inosanto - człowiekiem, który jest jednym z największych specjalistów sztuk walk na świecie, robi niesłychane wrażenie. Atmosfera w szkole jest tak inspirująca, że z niecierpliwością czeka się na rozpoczęcie zajęć. Panuje porządek, dyscyplina, ludzie są względem siebie pełni szacunku, przyjaźni i chętnie pomagają w opanowaniu technik czy kombinacji. Dzięki temu człowiek uczy się jeszcze szybciej. Chciałoby się spędzić tutaj parę miesięcy...
A teraz trochę z innej beczki, choć nie do końca, bo cały czas pozostajemy w klimacie sztuk walki. Treningi w Akademii odbywają się po południu, dlatego korzystając z okazji że jestem w USA, staram się od rana odwiedzać ważne dla mnie miejsca. Tak więc moi drodzy, zrealizowałem swoje kolejne wielkie marzenie udając się na grób naszego mistrza Bruce’a Lee do Seattle! Pomogła mi oczywiście fundacja. Po 2h locie i 1,5h jazdy autobusem dotarłem na cmentarz, na którym pochowany jest nasz mistrz, a obok niego jego syn, Brandon.
Było to dla mnie ważne przeżycie i podróż sentymentalna. Miałem szczęście być tam sam przez około 40 minut, aby spokojnie oddać się rozmyślaniom a następnie złożyć w imieniu swoim i nas wszystkich kwiaty i oddać hołd człowiekowi, od którego to wszystko się zaczęło. Miejsce pochówku Bruce’a ma coś w sobie i bardzo wielu ludzi tam przyjeżdża w poszukując natchnienia i prosząc Bruce’a o wskazówki. Napisałem, że miałem szczęście być przez chwilę sam, dlatego że przez cały czas przy grobie mistrza ktoś jest. Kiedy przyszedłem było tam kilka osób, później przewinęły się następne, a kiedy już miałem okazję zostać sam, to po chwili znów zaczęli napływać kolejni ludzie, aby oddać szacunek dla Bruce’a i jego syna.

Zasiedziałem się trochę, a trzeba było wracać, bo tego samego dnia miałem powrót do Los Angeles. I tu spotkała mnie kolejna przygoda. Kiedy miałem już odchodzić, przy grobie pojawiło się trzech panów, którzy również chcieli odwiedzić to miejsce. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać o sztukach walki oraz o tym, czym się zajmuję. Rozmowa się nieco przedłużyła, a ja musiałem przecież zdążyć na samolot. Poznani ludzie zaproponowali że mnie podrzucą, abym nie musiał się spieszyć. Jak się okazało, brat jednego z nich jest promotorem zawodników Muay Thai, stąd ich zainteresowanie sztukami walki. Moja wyprawa zrobiła na nich wielkie wrażenie i zostałem zaproszony do Peru, bo stamtąd właśnie pochodzą. Jeszcze w samochodzie zostałem skontaktowany telefonicznie z owym człowiekiem, który zajmuje się promocją zawodników i uzgodniliśmy pierwsze szczegóły, co było dla mnie rzeczą niesamowitą. Podałem im namiary na bloga i naszą szkołę, gdyż powiedzieli że będą śledzić dalsze losy mojej wyprawy i że mamy być w stałym kontakcie. I jak tu nie uwierzyć, że to miejsce jest magiczne?
Na samolot się nie spóźniłem i już następnego dnia razem z Pawłem byłem z odwiedzinami w szkole Erica Paulsona. Chcieliśmy skorzystać z okazji póki mamy samochód, aby do południa zobaczyć i odwiedzić jak najwięcej miejsc w mieście, które jest prawdziwą Mekką jeśli chodzi o sztuki walki.
Nie sposób zaprzeczyć, szkoły sztuk walk są tutaj niemal na każdym rogu, a jest ich w rejonie Los Angeles kilkaset! Na dwukilometrowym zaledwie odcinku pomiędzy mieszkaniem Trenera a szkołą Dana Inosanto naliczyć można takich szkół co najmniej pięć! Dolina Los Angeles ciągnie się niemal w nieskończoność - bez samochodu ani rusz. Ale wracajmy do wizyty w szkole CSW...
Erica Paulsona nie było niestety w szkole, ponieważ wyjechał do Teksasu, gdzie 13/10 będzie toczył pojedynek z Jeffem Fordem. Trening prowadził jednak bardzo dobry zawodnik i instruktor - Josh Barnett. To on walczył z Nastulą w bardzo wyrównanym pojedynku, którego Nastula o mały włos nie wygrał.
Obserwowaliśmy bardzo ciekawy trening i udało się podpatrzeć kilka ciekawych rozwiązań. Zajęcia były tak jak lubię, czyli pełen kontakt, dużo sparingów zadaniowych, a na końcu fantastyczne rzuty. Oj działo się!
Po zajęciach zamieniliśmy kilka słów z zawodnikami, a jeden z nich powiedział, że również był w WMC na Samui i potwierdził moje słowa, że trenowałem w bardzo dobrym miejscu. Później porozmawialiśmy z Joshem, który udzielił mi kilku wskazówek i którego poprosiliśmy o przekazanie pozdrowień dla Erica Paulsona.
Następnie pojechaliśmy do szkoły Guru Cass Magdy, gdzie zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci i zaproszeni na zajęcia. Guru Cass Magda był niestety nieobecny, ponieważ wyjechał na seminarium do Europy, ale pomimo tego mogliśmy wziąć udział w treningach i zrobić pamiątkowe zdjęcia. Zajęcia w szkole podzielone są grupy i opierają się głównie na Silacie oraz Filipińskich Sztukach Walki. Zostaliśmy ponownie zaproszeni do Instytutu w przyszłym tygodniu, kiedy Guru Cass Magda wróci do szkoły.
Następnego dnia powróciłem do treningów w Akademii Dana Inosanto. Na zakończenie chcę Wam wszystkim powiedzieć, że wydarzyło się naprawdę wiele, a wyprawa idzie w coraz lepszym kierunku. Wiedzy i umiejętności coraz więcej, a kontakty, jakie udało mi się nawiązać, są po prostu nieocenione. Nie mogę jednak wszystkiego zdradzić, ale jest to naprawdę wielka rzecz. Pozostaje mi tylko Was pozdrowić i życzyć wytrwałości w treningach. Oczekujcie kolejnego artykułu, a będzie się naprawdę działo!
Jak widać, wyprawa obfituje w naprawdę magiczne chwile, które przynoszą niespodziewane znajomości i doświadczenia. Dla przykładu - wczoraj odwiedził szkołę Guru Inosanto pewien jego przyjaciel, jak się po chwili okazało, jeden z najlepszych na świecie treserów słoni i innych dzikich zwierząt, a przy okazji niezwykle silny człowiek, który na oczach wszystkich przedarł talię kart - wzdłuż, a następnie w poprzek :-)

Trzymajmy więc kciuki za kolejne dni wyprawy, a tradycyjnie komplet zdjęć związanych z tym artykułem znaleźć można tutaj.

czwartek, 4 października 2007

Los Angeles - miasto aniołów

A oto pierwsze sprawozdanie Trenera po przeniesieniu się do USA! Ostatnie dni obfitowały w przygody i zwroty akcji. Czytajcie dalej...

Witam wszystkich serdecznie po kilkudniowej przerwie. Dotarłem szczęśliwie na miejsce i kolejny artykuł piszę już ze Stanów Zjednoczonych. Zanim jednak opowiem Wam o moich pierwszych wrażeniach, chciałbym podzielić się jeszcze kilkoma ciekawostkami z ostatnich dni w Tajlandii. Przed końcem mojego pobytu spotkało mnie jeszcze kilka niespodzianek. Jedną z nich było zaproszenie od moich przyjaciół z Australii do odwiedzenia Aquarium oraz parku tygrysów na wyspie Samui. Pobyt w tym miejscu był naprawdę ciekawy. Odbył się specjalny pokaz tresury egzotycznych ptaków i innych zwierząt, a na zakończenie miałem okazję spotkać się sam na sam w klatce z tygrysem! Zrobiło to na mnie duże wrażenie.
Natomiast w samym obozie WMC zostałem bardzo serdecznie pożegnany przez wszystkich instruktorów, a od jednego z nich dostałem medalion Buddy, którzy wszyscy tam noszą jako symbol swojej wiary – Buddyzmu. Ja również obdarowałem instruktorów koszulkami klubowymi, które zresztą od razu zaczęli nosić.
Odwiedziłem też z Kekiem tamtejszą świątynię, w której mnisi udzielili mi swojego błogosławieństwa prosząc o sukces mojej wyprawy i bezpieczny powrót. Ze względu na problem z nogą, musiałem przystopować trochę treningi, choć i tak starałem się brać w nich udział. Zostałem także serdecznie pożegnany w szkole Superpro na ostatnim treningu z zakresu MMA i BJJ z Fabiano i Mickym. Po wspólnym treningu i zdjęciach pożegnaliśmy się mając nadzieję na szybkie ponowne spotkanie, ale tym razem już w Polsce. Fabiano powiedział ze liczy na to, że stanie się to jak najszybciej.

Po powrocie zaczęło się już pakowanie. Ostatnie spojrzenie na Tajlandię i w niedzielę o godzinie 14.00 Alex zawiózł mnie na lotnisko, skąd odbyłem szybki lot do Bangkoku. Po 15 godzinach lotu w bardzo komfortowym samolocie, późnym wieczorem w niedzielę 30 września znalazłem się na lotnisku w Los Angeles w USA. Ciekawostką jest to, że zyskałem jeden dzień w życiu ze względu na przekroczenie linii zmiany daty na Pacyfiku. Kiedy u Was na przykład jest wtorek, 7.00 rano i zaczynacie nowy dzień, u mnie jest 22.00 i jeszcze poniedziałek. Pamiętajcie o tej zmianie czasowej, kiedy będziecie się chcieli ze mną skontaktować. Po odprawie paszportowej, która odbyła się bez żadnych przeszkód, wyszedłem z lotniska oczekując na przyjazd Pawła. Po niedługim oczekiwaniu Paweł przyjechał po mnie wraz ze swoim przyjacielem, który mieszka tu w Stanach wraz ze swoją żoną. Pierwszą noc spędziłem u nich ze względu na małe problemy z zakwaterowaniem, ale już na następny dzień udałem się do swojego mieszkania, które dla mnie wynajęła Fundacja.
Faktycznie, znalezienie miejsca dla Trenera na miesiąc w Los Angeles okazało się nie lada wyzwaniem. Większość ludzi nie chciało wynajmować mieszkania na tak krótko, niektórzy mieli bardzo specyficzne wymagania (np. niejedzenie mięsa w wegańskim domu!), albo po prostu żądało ceny, która znacząco wykraczała poza nasz budżet. Koniec końców dogadaliśmy się z miłą, choć lekko zakręconą instruktorką jogi i wynajęliśmy mieszkanie oddalone o dosłownie dwa kilometry od szkoły Inosanto, położone w spokojnej dzielnicy Mar Vista.
Ciekawostką jest to, że Piotr (przyjaciel Pawła) pracuje w branży filmowej jako specjalista od efektów specjalnych. Dowiedziałem się, że pracował między innymi nad filmem "Władca Pierścieni" i był współtwórcą sceny w pierwszej części, w której z płynącej fali rzeki wyłaniają się dzikie konie, pochłaniające Nazgule ścigające Frodo. Także już pierwszego dnia miałem kontakt z wielkim przemysłem filmowym Hollywood.

Następnego dnia odbyłem swoją pierwszą wyprawę po Los Angeles. Niebo jest tu przez cały rok bezchmurne i ciągle świeci słonce. Jest tu w tej chwili także jesień, co oznacza, że jest chłodniej niż zwykle, czyli od 25 do 30 stopni.

Najpierw udaliśmy się do mojego mieszkania, aby mnie zakwaterować. Wielką zaletą tego małego mieszkanka jest to, że jest położone bardzo blisko Akademii Inosanto, a także niedaleko od oceanu i plaży, gdzie są doskonałe warunki do biegania. Kolejnym etapem była właśnie plaża, na której kręcony był "Słoneczny Patrol". Gdy dotarliśmy na miejsce, ukazał się nam przepiękny widok. Ocean, plaża a w oddali góry, ponieważ miasto leży w dolinie, to i niesamowite słońce. Wszędzie widać ludzi uprawiających różne sporty lub żyjących po prostu w sposób aktywny. Do najbardziej popularnych zajęć należą jogging (tu wszyscy biegają). Deskorolki i rolki są na porządku dziennym i co kawałek można spotkać surferów. Trzeba przyznać, że to miejsce ma specyficzny klimat i atmosferę.
Po południu udaliśmy się do Akademii Dana Inosanto aby dopełnić wszelkich formalności, by móc jak najszybciej trenować. Po wypełnieniu wszelkich formularzy, na co w Stanach mocno zwraca się uwagę, obejrzeniu Akademii, która może nie jest tak duża jak sobie wyobrażałem, ale posiada także swój urok i atmosferę, dowiedzieliśmy się, że Dan Inosanto prowadzi 8 razy w tygodniu osobiście treningi, co było dla mnie wielką niespodzianką. Różnorodność zajęć jest ogromna. Jest Kickboxing, Thaiboxing, Mixed Martial Arts, Jujitsu, Shoot Wrestling, Jeet Kune Do – różne poziomy, Filipino Martial Arts, Majapahit-Silat, Savate, a także Stretching i specjalne zajęcia dla kobiet. Jeżeli chodzi o mnie to będę mógł chodzić na wszystkie zajęcia, które się odbywają w Akademii.
Treningi zazwyczaj zaczynają się o 17.00 i trwają do późnych godzin wieczornych. Niektóre zajęcia są też do południa. W pierwszym dniu przypatrywaliśmy się tylko oczekując na przyjście Guru Dana Inosanto. Punktualnie o 19.00 pojawił się na treningu z zakresu MMA. Przebrał się w swoim pomieszczeniu i wszedł na salę. Trening poprowadził w bardzo ciekawy sposób i ukazał mi już kilka ciekawostek, które będę chciał wykorzystać. Wszystkie treningi odbywają się przy muzyce, a Dan Inosanto dodatkowo wystukuje rytm dla uczestników podczas wykonywania kombinacji uderzeń i kopnięć na tarcze. Kiedy widzi błędy, podchodzi, poprawia i udziela odpowiednich wskazówek. Po zajęciach bardzo serdecznie się z nami pożegnał i udał się do domu. Jest to naprawdę niesamowite, że będę miał okazję tak często brać udział w zajęciach z Danem Inosanto i zdobywać nowe umiejętności i doświadczenia. Wszystko przede mną.

Niestety kolejny dzień zaczął się trochę niewesoło. Okazało się, że problem z moją nogą sam się nie rozwiąże i wylądowałem w specjalistycznej przychodni. Musiałem poddać się zabiegowi, wziąć nowy antybiotyk. Niestety przez najbliższe trzy, cztery dni nie będę mógł trenować. Dobrze, że nie dłużej. Oczywiście będę obserwował zajęcia i skupiał się na innej pracy, ale parę dni musze poczekać. Tajlandia dała się jednak trochę we znaki.
Muszę jednak przyznać, że opieka lekarska jest tu na bardzo wysokim poziomie, a podejście do pacjenta bardzo życzliwe i opiekuńcze. Nie był to przyjemny zabieg i dodatkowo na początku bardzo bolesny, ale mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku. Bardzo dziękuje Pawłowi za pomoc w załatwieniu tych wszystkich formalności i zadbanie o to żeby wszystko było na najlepszej drodze.
Rzeczywiście, infekcja na nodze nie wyglądała najlepiej i był już najwyższy czas, aby zajął się nią lekarz. Operacja była naprawdę bardzo nieprzyjemna, ale Trener zniósł ją bardzo dzielnie. Było to konieczne, aby możliwe było jak najszybsze rozpoczęcie treningów w szkole Dana Inosanto.
Oczekujcie kolejnych relacji z moich treningów, przeżyć i wielu przygód, jakie mam nadziej mnie czekają, oby tylko pozytywnych. Zdradzę Wam, że niedługo będę leciał do Seattle na grób naszego mistrza Bruce’a Lee. Trzymajcie dalej kciuki, odwiedzajcie bloga, nie zapominajcie o treningach, i czekam na Wasz kontakt ze mną. Pozdrowienia!
Wyprawa to również ogromne koszty. Bardzo proszę wszystkich, którzy mogliby mi pomóc, o wsparcie finansowe. Jest to ważne, aby cel tej wyprawy spokojnie i bez przeszkód mógł zostać osiągnięty.
Zdjęcia z ostatnich dni w Tajlandii znajdziesz tutaj, a z rozpoczęcia pobytu w USA tutaj.