piątek, 12 października 2007

Treningi w Akademii Dana Inosanto i nie tylko

Po krótkiej, ale treściwej rekonwalescencji Trener na szczęście szybko wrócił do treningów. Oto obszerne sprawozdanie.

Z nogą już jest wszystko w porządku, zaczynam więc swoje miesięczne szkolenie. Trzeba przyznać, że różnorodność zajęć w Akademii jest powalająca. Biorę udział prawie we wszystkich treningach, choć nie ukrywam, że niektóre są dla mnie nowością (tak jak Majapahit-Silat), lecz wytrwale staram się przyswajać wszystkie fundamentalne techniki. Treningi trwają po 60 minut i zazwyczaj w ciągu jednego dnia trenuję od 4 do 5 godzin. Muszę przyznać, że choć wszystkie zajęcia są ciekawe, najatrakcyjniejsze są dla mnie te, w których uczestniczy sam Guru Dan Inosanto. Są dni, w których mam okazję z nim trenować przez trzy zajęcia pod rząd. Sposób, w jaki potrafi przejść z jednej strefy w drugą naprawdę robi wrażenie. Pomimo swego wieku (71 lat), prezentuje niesamowitą formę, szybkość, koordynację i mistrzowską technikę. Nie ma się jednak co dziwić - robi to przez całe życie.

Na początku zajęć odbywają się różnego rodzaju ćwiczenia na koordynację: poruszanie się w pozycjach we wszystkich kierunkach, zmiany tempa, zejścia, balans ciałem. Wszystkie te techniki wykonujemy w rytmie, który Dan Inosanto wystukuje specjalnym przyrządem lub wygrywa na bębnie, co bardzo pomaga w utrzymaniu odpowiedniego tempa, które jest zresztą co jakiś czas zmieniane przez Guru.

Podczas wykonywania technik z partnerem, tarczowania czy sparingów puszczana jest w tle muzyka, która tworzy specyficzny klimat. Dan Inosanto bardzo często podchodzi do trenujących korygując błędy i pokazując odpowiedni sposób wykonania techniki. Podczas zajęć udziela również odpowiedzi na pytania, przy okazji opowiadając ciekawe i zaskakujące historie związane ze sztukami walk, zawodnikami, czy sytuacjami, jakie wydarzyły się w jego życiu. Dan Inosanto jest naprawdę niesłychaną kopalnią wiedzy popartej mistrzowską praktyką.

Było mi niezmiernie miło, kiedy na zajęciach z Muay Thai, MMA czy Jeet Kune Do wiele technik było mi znanych i nie miałem problemu z ich wykonaniem. A podczas sparingów czy wykonywania różnego rodzaju kombinacji na tarcze sprawiałem swoim partnerom poważne problemy. Miło też było obserwować Pawła Olszewskiego, który przez pierwsze dni także trenował w Akademii i bardzo dobrze dawał sobie radę. Podczas jednego sparingu wyprzedził uderzenie rywala jednocześnie wykonując skuteczny kontratak, co wywołało spore zdziwienie w oczach oponenta, który pewnie zastanawiał się jakim sposobem ktoś z zewnątrz jest w stanie rywalizować bez żadnych problemów z osobą od wielu lat regularnie trenującą w Akademii? No cóż, nauka nie idzie w las! Paweł, jak i wielu pozostałych uczniów z mojej szkoły na pewno nie muszą mieć kompleksów trenując tu na miejscu.

Obserwując i biorąc udział w treningach w Akademii, doszedłem do wniosku, że zarówno metodyka prowadzenia przeze mnie zajęć w mojej szkole, jak i zakres technik z wybranych sztuk walk są podobne. Na pewno przed nami jeszcze dużo pracy, a człowiek uczy się przez całe życie, lecz cieszy mnie to, że podążamy dobrą drogą. Kilka pomysłów, które tu zaobserwowałem na pewno będę chciał zaadaptować w mojej szkole. Wyprawa szkoleniowa to nie tylko dostęp do cennej wiedzy, ale także możliwość obserwowania jak trenują ludzie na całym świecie, w jaki sposób są prowadzone zajęcia, na co zwraca się szczególną uwagę. Moja wiedza po tym wyjeździe będzie z pewnością bogatsza o nowe doświadczenia i umiejętności.

Poza Danem Inosanto zajęcia w Akademii prowadzą inni instruktorzy, którzy również posiadają duże kwalifikacje i doświadczenie. Każdy z nich prezentuje inny sposób prowadzenia zajęć i wyszkolenie. Podczas treningów następuje bardzo częsta zmiana partnera wśród trenujących, dzięki czemu mam okazję trenować z ludźmi o różnej wadze, posturze i poziomie umiejętności. Trenują tu także ludzie z całego świata, nadarza się więc znowu okazja na kolejne nowe znajomości.

Podczas treningów Jeet Kune Do dużo czasu poświęca się na trapping oraz zmianę stref i sposobów ataku. Każda technika zakończona jest kombinacją, składającą się z uderzeń i kopnięć. Wiele z nich jest wyuczonych i trenujący bardzo często reagują tylko na numer kombinacji lub prostą komendę słowną. Wtedy pojawiają się u mnie pewne problemy, ale wystarczy, że parę razy powtórzę sekwencję ruchów i już wszystko wychodzi płynnie i poprawnie technicznie.

Jeżeli chodzi o zajęcia z Filipińskich Sztuk Walk to trenuje się tutaj wiele kombinacji, które znam i które bardzo dobrze łączą mi się z innymi. Są jednak także kombinacje bardziej zaawansowane, którym trzeba poświęcić znacznie więcej czasu i pracy. Bardzo przydatne okazały się tutaj umiejętności zdobyte podczas treningów z Mattem w Tajlandii. Na marginesie, jestem z nim w stałym kontakcie i szykuje się fajna niespodzianka!

Treningi Muay Thai w Akademii różnią się znacznie od zajęć w Tajlandii. Dwumiesięczne szkolenie w tamtym miejscu w pełnym kontakcie i przy bardzo mocnej pracy technicznej i fizycznej dało mi naprawdę wiele. Tutaj bardziej skupiamy się na technice niż na kontakcie, mam więc okazję poznawać ciekawe rozwiązania techniczne.

Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: "ucz się od wszystkich, którzy mogą ci coś zaoferować, zdobywaj wiedzę i pogłębiaj swoje doświadczenie". To właśnie staram się robić. Zajęcia z MMA oraz Shootwrestlingu też sprawiają mi ogromną satysfakcję. Na pewno tutaj przydatne było 10-dniowe szkolenie z Fabiano Schernerem. Przejścia, dźwignie, zakres technik i możliwości, jakie prezentuje Dan Inosanto i jego instruktorzy jest powalający. Wiele technik ćwiczyłem wcześniej z Fabiano, dzięki czemu o wiele łatwiej mi się pracuje i sparuje podczas zajęć. Fabiano zresztą niedługo do nas przyjedzie, ale to kolejna niespodzianka. Możliwości rozwiązań są tak ogromne a technik jest tak wiele, że z jednej strony człowiek się cieszy, że przed nim tyle nauki, a z drugiej zastanawia się, kiedy mu się to wszystko uda opanować. Potrzeba oczywiście cierpliwości. Okazuje się, że podczas walki i tak wykorzystujesz te techniki, które przyswoiłeś najlepiej i starasz się żeby walka odbywała się na twoich zasadach a nie na zasadach przeciwnika. Dużo dały mi walki sparingowe, jakie odbyłem z Fabiano, Mickym oraz Johnnym. To było naprawdę cenne doświadczenie, podobnie jak i pozostałe sparingi z zawodnikami i innymi ludźmi trenującymi w WMC w Tajlandii.

Najtrudniejsze są tutaj zajęcia z Silatu, ale i tu są pewne podobieństwa, które nieraz ułatwiają pracę. Daję z siebie wszystko i podpatruję każdą technikę starając się ją później wykonać jak najlepiej.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie dołączamy zdjęć z szkoły Dana Inosanto? Otóż na terenie Akademii obowiązuje całkowity zakaz fotografowania, nagrywania filmów i dźwięku. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie, że od najbliższego poniedziałku Trener będzie miał robione zdjęcia podczas zajęć i otrzyma je od Akademii na płycie CD. Zamieścimy je tutaj niezwłocznie.
Mógłbym jeszcze wiele pisać na temat treningów czy poszczególnych technik oraz instruktorów, a w szczególności o Danie Inosanto. Ale to jest tylko blog, a nie książka, w której trzeba wszystko opisać, czekajcie więc cierpliwie na kolejne artykuły. Będę się Wam starał wszystko po kolei przybliżać. Przede mną jeszcze wiele.
Można Trenerowi tylko pozazdrościć kolejnych tygodni w Akademii. Kilka treningów, w których miałem przyjemność wziąć udział, to tylko skromna namiastka. Przyznam, że możliwość obcowania z Danem Inosanto - człowiekiem, który jest jednym z największych specjalistów sztuk walk na świecie, robi niesłychane wrażenie. Atmosfera w szkole jest tak inspirująca, że z niecierpliwością czeka się na rozpoczęcie zajęć. Panuje porządek, dyscyplina, ludzie są względem siebie pełni szacunku, przyjaźni i chętnie pomagają w opanowaniu technik czy kombinacji. Dzięki temu człowiek uczy się jeszcze szybciej. Chciałoby się spędzić tutaj parę miesięcy...
A teraz trochę z innej beczki, choć nie do końca, bo cały czas pozostajemy w klimacie sztuk walki. Treningi w Akademii odbywają się po południu, dlatego korzystając z okazji że jestem w USA, staram się od rana odwiedzać ważne dla mnie miejsca. Tak więc moi drodzy, zrealizowałem swoje kolejne wielkie marzenie udając się na grób naszego mistrza Bruce’a Lee do Seattle! Pomogła mi oczywiście fundacja. Po 2h locie i 1,5h jazdy autobusem dotarłem na cmentarz, na którym pochowany jest nasz mistrz, a obok niego jego syn, Brandon.
Było to dla mnie ważne przeżycie i podróż sentymentalna. Miałem szczęście być tam sam przez około 40 minut, aby spokojnie oddać się rozmyślaniom a następnie złożyć w imieniu swoim i nas wszystkich kwiaty i oddać hołd człowiekowi, od którego to wszystko się zaczęło. Miejsce pochówku Bruce’a ma coś w sobie i bardzo wielu ludzi tam przyjeżdża w poszukując natchnienia i prosząc Bruce’a o wskazówki. Napisałem, że miałem szczęście być przez chwilę sam, dlatego że przez cały czas przy grobie mistrza ktoś jest. Kiedy przyszedłem było tam kilka osób, później przewinęły się następne, a kiedy już miałem okazję zostać sam, to po chwili znów zaczęli napływać kolejni ludzie, aby oddać szacunek dla Bruce’a i jego syna.

Zasiedziałem się trochę, a trzeba było wracać, bo tego samego dnia miałem powrót do Los Angeles. I tu spotkała mnie kolejna przygoda. Kiedy miałem już odchodzić, przy grobie pojawiło się trzech panów, którzy również chcieli odwiedzić to miejsce. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać o sztukach walki oraz o tym, czym się zajmuję. Rozmowa się nieco przedłużyła, a ja musiałem przecież zdążyć na samolot. Poznani ludzie zaproponowali że mnie podrzucą, abym nie musiał się spieszyć. Jak się okazało, brat jednego z nich jest promotorem zawodników Muay Thai, stąd ich zainteresowanie sztukami walki. Moja wyprawa zrobiła na nich wielkie wrażenie i zostałem zaproszony do Peru, bo stamtąd właśnie pochodzą. Jeszcze w samochodzie zostałem skontaktowany telefonicznie z owym człowiekiem, który zajmuje się promocją zawodników i uzgodniliśmy pierwsze szczegóły, co było dla mnie rzeczą niesamowitą. Podałem im namiary na bloga i naszą szkołę, gdyż powiedzieli że będą śledzić dalsze losy mojej wyprawy i że mamy być w stałym kontakcie. I jak tu nie uwierzyć, że to miejsce jest magiczne?
Na samolot się nie spóźniłem i już następnego dnia razem z Pawłem byłem z odwiedzinami w szkole Erica Paulsona. Chcieliśmy skorzystać z okazji póki mamy samochód, aby do południa zobaczyć i odwiedzić jak najwięcej miejsc w mieście, które jest prawdziwą Mekką jeśli chodzi o sztuki walki.
Nie sposób zaprzeczyć, szkoły sztuk walk są tutaj niemal na każdym rogu, a jest ich w rejonie Los Angeles kilkaset! Na dwukilometrowym zaledwie odcinku pomiędzy mieszkaniem Trenera a szkołą Dana Inosanto naliczyć można takich szkół co najmniej pięć! Dolina Los Angeles ciągnie się niemal w nieskończoność - bez samochodu ani rusz. Ale wracajmy do wizyty w szkole CSW...
Erica Paulsona nie było niestety w szkole, ponieważ wyjechał do Teksasu, gdzie 13/10 będzie toczył pojedynek z Jeffem Fordem. Trening prowadził jednak bardzo dobry zawodnik i instruktor - Josh Barnett. To on walczył z Nastulą w bardzo wyrównanym pojedynku, którego Nastula o mały włos nie wygrał.
Obserwowaliśmy bardzo ciekawy trening i udało się podpatrzeć kilka ciekawych rozwiązań. Zajęcia były tak jak lubię, czyli pełen kontakt, dużo sparingów zadaniowych, a na końcu fantastyczne rzuty. Oj działo się!
Po zajęciach zamieniliśmy kilka słów z zawodnikami, a jeden z nich powiedział, że również był w WMC na Samui i potwierdził moje słowa, że trenowałem w bardzo dobrym miejscu. Później porozmawialiśmy z Joshem, który udzielił mi kilku wskazówek i którego poprosiliśmy o przekazanie pozdrowień dla Erica Paulsona.
Następnie pojechaliśmy do szkoły Guru Cass Magdy, gdzie zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci i zaproszeni na zajęcia. Guru Cass Magda był niestety nieobecny, ponieważ wyjechał na seminarium do Europy, ale pomimo tego mogliśmy wziąć udział w treningach i zrobić pamiątkowe zdjęcia. Zajęcia w szkole podzielone są grupy i opierają się głównie na Silacie oraz Filipińskich Sztukach Walki. Zostaliśmy ponownie zaproszeni do Instytutu w przyszłym tygodniu, kiedy Guru Cass Magda wróci do szkoły.
Następnego dnia powróciłem do treningów w Akademii Dana Inosanto. Na zakończenie chcę Wam wszystkim powiedzieć, że wydarzyło się naprawdę wiele, a wyprawa idzie w coraz lepszym kierunku. Wiedzy i umiejętności coraz więcej, a kontakty, jakie udało mi się nawiązać, są po prostu nieocenione. Nie mogę jednak wszystkiego zdradzić, ale jest to naprawdę wielka rzecz. Pozostaje mi tylko Was pozdrowić i życzyć wytrwałości w treningach. Oczekujcie kolejnego artykułu, a będzie się naprawdę działo!
Jak widać, wyprawa obfituje w naprawdę magiczne chwile, które przynoszą niespodziewane znajomości i doświadczenia. Dla przykładu - wczoraj odwiedził szkołę Guru Inosanto pewien jego przyjaciel, jak się po chwili okazało, jeden z najlepszych na świecie treserów słoni i innych dzikich zwierząt, a przy okazji niezwykle silny człowiek, który na oczach wszystkich przedarł talię kart - wzdłuż, a następnie w poprzek :-)

Trzymajmy więc kciuki za kolejne dni wyprawy, a tradycyjnie komplet zdjęć związanych z tym artykułem znaleźć można tutaj.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Witam :) Widze że poznaje Trener coraz więcej sławnych ludzi wywodzących się z sztuk walk którzy bardzo dobrze znają sie na tym co robią i mają wielką wiedzę którą chcą się podzielić :). Najbardziej jednak podekscytował mnie fakt , że odwiedził Trener grób naszego MISTRZA Bruce'a Lee i miał okazję oddać mu hołd... Z niecierpliwością czekamy na dalsze wieści z Miasta Aniołów :)
Pozdrawiam Paweł Wybór

Unknown pisze...

To jest tak: wychodzi Trener na spacer a tam nowi znajomi, idzie Trener na cmentarz a tam nowi znajomi, otwiera Trener lodówkę...:D
No dobrze, może przesadziłem z tą lodówką, ale mimo to ma Trener swoisty talent do zawiązywania znajomości.
Bardzo fajna sprawa, że Trener przyjechał do Ameryki po Tajlandii. Całe zaplecze kondycyjne bardzo się teraz przyda, nie będzie Trener tracił zawartości merytorycznej treningów na odzyskiwanie oddechu.;]
Proszę pozdrowić w naszym imieniu tych i owych, i koniecznie pokazać kalendarz! ;]
Piotr

ps. Mówiłem, żeby się Trener golił! Wypaśnie teraz jest! Normalnie - przystojny, młody fighter.

Artela pisze...

Jak tylko zobaczyłam, że jest nowy post od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo już zaczynałam się martwić tak długim milczeniem. Cieszy mnie bardzo, że z pańską noga już lepiej, i że może Trener dalej tronować =) Mam nadzieję tylko, że magia jaka jest w tamtym miejscu nie opęta Trenera za bardzo, i że Trener do nas wkrótce wróci... Trochę nam się za Trenerem Tęskni... No i oczywiście nie możemy się już doczekać treningów opartych na zdobywanej przez Trenera wiedzy =)
Bardzo ciekawi mnie niespodzianka, o której Trener wspomniał... Mam cichą nadzieję, że chodzi o jakieś seminarium. Już nie mogę się doczekać Twojego powrotu Trenerze!
Bez ustanku trzymam kciuki za powodzenie wyprawy i mocno wierzę w to, że spełni się tam jeszcze niejedno pańskie marzenie.
Z niecierpliwością wyczekuje kolejnego postu i gorąco pozdrawiam z naszej nieco chłodnej już Łodzi.. Powodzenia!

Agnieszka M.

Artela pisze...

PS. Dobrze Trener wygląda bez brody =) Naprawdę Trenera odmłodziło =)

Jeszcze raz pozdrawiam,

Agnieszka M.

Unknown pisze...

Tyle tak różnorodnych a zarazem ciekawych i interesujących treningów, że aż mi szczena opadła. Cieszę się że trener poznaje nowe znajomości, techniki, miejsca, które są ważne dla każdego z nas. Bardzo mnie cieszy że trener realizuje swoje marzenia. Życzę powodzenia i dalszego tak niesamowitego zaangażowania do treningów. CZEKAMY NA TRENERA Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA SALI
P.S
Mam nadzieję że te niespodzianki to będą seminaria,w których będziemy mogli wziąć udział.

Pozdrawiam z zimnej Łodzi
_/Paweł Markowiak