poniedziałek, 19 listopada 2007

Zakończenie

Kiedy prawdziwa życiowa pasja pada na podatny grunt, historia zaczyna pisać się sama, a czas zamyka się w koło - początek staje się końcem, a koniec początkiem. Gdy spotkałem Trenera Roberta po raz pierwszy wiele lat temu, miał w oczach pewien zagadkowy blask, ową iskrę, która pozwoliła mi uwierzyć w sens pracy nad samym sobą i stawiania czoła słabościom. Wkrótce przekonałem się, że nie jestem jedyną osobą, w której życiu wydarzyła się rzecz podobna. Każdy z nas jest w końcu tylko człowiekiem, wędrowcem, potrzebującym wsparcia duchowego, jakiegoś horyzontu, punktu odniesienia, a także zwykłych wskazówek na dalszą drogę. Każdy z nas potrzebuje nauczyciela – drugiego człowieka, posiadającego ów rzadki dar inspirowania nas do zmieniania samych siebie... na lepsze.

Poznałem przez ostatnie lata wiele wspaniałych osób, które niezależnie od kolei losu stały się dzięki Trenerowi Robertowi lepszymi ludźmi. Osób czerpiących garściami z owego źródła, świadomie, czy też siłą intuicji. I kiedy zrozumiałem, że mam do czynienia z człowiekiem, który poza wielkim talentem ma też prawdziwe mentorskie powołanie, zapragnąłem, aby to źródło nie tylko nigdy nie wyschło, ale żeby stało się z czasem prawdziwą rzeką. Zapragnąłem po ludzku odwdzięczyć się za to, co dzięki temu człowiekowi zmieniło się we mnie na lepsze.

Jedno jest pewne – kiedy odbierałem Trenera z lotniska po wyprawie, w jego oczach ujrzałem na nowo żar tysiąca rozpalonych iskier, pomysłów i śmiałych planów na przyszłość. Zrozumiałem, że stało się coś ważnego. Że źródło bije teraz siłą wielu nowych źródeł, tryska zapałem i entuzjazmem dziesiątek mistrzów sztuk walk, zarówno tych bardzo znanych, jak wspaniały Guru Dan Inosanto, jak i zupełnie bezimiennych. Że Trener zrealizował marzenie, dzięki któremu my wszyscy, jako jego uczniowie, też zaczniemy na nowo marzyć! A cóż jest w życiu bardziej potrzebne niż znać własne dążenia?


Dla raczkującej jeszcze Fundacji, która kończy niedługo rok, wyprawa była pierwszym tego typu doświadczeniem, choć z pewnością nie ostatnim. Zadanie było skomplikowane nie tylko dlatego, że Trener miał w ponad 100 dni przemierzyć dziesiątki tysięcy kilometrów, oblecieć cały świat dookoła i odnaleźć się przy naszym wsparciu w skrajnie odmiennych kulturach na dwóch różnych kontynentach. Najtrudniejsza była odpowiedzialność za tę, bądź co bądź, całkiem dużą ingerencję w życie drugiego człowieka.

Dlatego też chciałem z całego serca podziękować Trenerowi Robertowi za to, że niezłomnie trenował, uczył się i korzystał z zaoferowanych możliwości, nierzadko płacąc za to własnym zdrowiem. Że z poświęceniem wykorzystał tę szansę po to, aby móc swoją nową wiedzę i energię przekazywać nam wszystkim. Wyprawa może się kończy, ale zaczyna się zupełnie coś nowego - coś, o czym mam nadzieję dowiecie się sami, przychodząc na salę i trenując z Trenerem Robertem.

Chciałbym też bardzo podziękować wszystkim wiernym czytelnikom tego bloga, swoistego dokumentu, nad którym ślęczeliśmy razem z Trenerem Robertem (niekiedy po nocach), aby dostarczyć Wam najświeższe wieści i obserwacje. Warto wspomnieć, że od pierwszego artykułu w sierpniu, stronę odwiedziło ponad 1.000 osób, a pojedynczych wizyt naliczyliśmy niemal 6.000! I choć komentarze pisaliście dość nielicznie, mamy nadzieję, że Wam się mimo wszystko podobało! :-)

Najgoręcej dziękuję wszystkim sponsorom, którzy wsparli wyprawę Trenera - to również dzięki Waszemu zaangażowaniu wyprawa mogła dobiec szczęśliwego końca!

Jak mówi stare łacińskie porzekadło, fortis imaginatio generat casum, czyli "siła wyobraźni rodzi rzecz samą". Liczę na to, że wyprawa Trenera Roberta pokazuje, że warto mieć pasje, warto wierzyć, warto marzyć! Że warto na co dzień wspierać innych i być dobrym człowiekiem. Może się bowiem okazać, że ktoś, komu owe pasje, marzenia i dobroć pomogły stać się kimś lepszym, któregoś dnia się nam odwdzięczy!


Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia na treningach! :-)

Paweł Olszewski
Fundacja Boudewijna Brandsa
Listopad 2007

czwartek, 15 listopada 2007

Podsumowania słów kilka

Moi drodzy, nadszedł czas na podsumowanie. Ponieważ pobyt w Tajlandii opisywałem już wcześniej, pozwólcie że teraz bardziej skupię się na obecności w Stanach Zjednoczonych i w Akademii Dana Inosanto. Zanim jednak podziękuję i podsumuję wyprawę, opiszę jeszcze pokrótce moje ostatnie treningi w Akademii.

Miniony tydzień to była ciężka praca, przynosząca jednak obfite owoce. Jeżeli chodzi o Jun Fan Jeet Kune Do, moja wiedza, zakres technik, umiejętności oraz informacji, jakie otrzymałem, wzrosły znacząco.

Uczyniłem naprawdę ogromny krok do przodu z korzyścią dla samego siebie, mojej szkoły oraz Was - uczniów. Na ostatnich zajęciach z jednym z instruktorów Guru Inosanto pochodzącym z Japonii (zresztą świetnym zawodnikiem i trenerem), odbyły się sparingi. Pozwoliłem sobie na zaprezentowanie się z jak najlepszej strony. Moje kopnięcia i uderzenia trafiały do celu i sprawiały duże trudności moim oponentom. Sposób poruszania jak i różnorodność kombinacji powodowały że zmuszałem swoich sparingpartnerów do mocnej pracy. Zostało to zauważone i docenione przez instruktora jak i moich przeciwników. Trzeba tu dodać, że były to zajęcia w sekcji JKD 2-3. Byłem bardzo z siebie zadowolony i ucieszył mnie fakt, że moja praca podąża w dobrym kierunku.


Ostatnie zajęcia z Chrisem były również bardzo ciekawe i obfitujące w nowe techniki i rozwiązania z zakresu walki w parterze BJJ. Zostałem bardzo ciepło pożegnany a Chris powiedział żebym szybko wracał, gdyż będzie miał dla mnie przygotowany kolejny zakres nowych technik. Bardzo często wypytywał mnie o Polskę, gdzie ma rodzinę i wyraził nadzieję ze niedługo przyjedzie by ją odwiedzić i obowiązkowo się także ze mną zobaczyć oraz zajrzeć do nas do szkoły na treningi. Niesamowity człowiek o bardzo dużej wiedzy i otwartym sercu.


Wziąłem także udział po raz kolejny w zajęciach z grupą Dog Brothers gdzie praca opiera się na walce przy użyciu pałki, kopnięć, uderzeń a także pracy w parterze. Niesamowite zajęcia i doskonali fighterzy. W najbliższą sobotę będą się odbywać zawody, na których spotka się kilkadziesiąt osób. Rundy trwają po dwie minuty i każdy walczy z każdym - nie ma tutaj nagród ani pierwszych miejsc. Walczysz dotąd, dopóki jesteś w stanie, nie poddasz się lub nie zostaniesz znokautowany. Prawdziwe wyzwanie dla wojowników. Z tego co się dowiedziałem, Dog Brothers jeżdżą też po Europie i organizują takie turnieje. Będę na bieżąco informowany o takich wydarzeniach i z pewnością będę chciał następnym razem pogłębić swoją wiedzę i umiejętności także z tego zakresu.


Jeżeli chodzi o zajęcia z Guru Inosanto to te ostatnie odbyły się prawie na zasadzie prywatnych lekcji, bo na niektórych z nich było nas tylko pięcioro ze względu na dni świąteczne. Guru w ostatnich dniach często podchodził do mnie i zwracał uwagę na to, co robię. Zarówno z zakresu JKD jak i Silatu oraz Filipino Martial Arts powiedział ze zrobiłem duży postęp. Został mi przyznany specjalny certyfikat potwierdzający moje szkolenie w Akademii. Guru także dodał, że jestem oficjalnie uczniem jego szkoły a on sam jest moim Instruktorem. Powiedział także na ostatnim treningu, żebym wracał tak szybko jak tylko będę mógł i kontynuował swoje szkolenie - oczywiście w kierunku instruktora Akademii Inosanto. Zostały mi przekazane wszelkie wskazówki, nad którymi mam pracować w Polsce oraz także jak mam uczyć danego materiału w swojej szkole. Bardzo miło mi się zrobiło kiedy Guru powiedział, że będzie o mnie pamiętał oraz że ma nadzieję, że szybko powrócę. Do tych życzeń dołączyli się wszyscy trenujący razem z instruktorami Inosanto bardzo ciepło mnie żegnając i życząc powodzenia.




Ostatni tydzień to nie tylko ogromna wiedza, jaką przyswajałem podczas treningów, ale także niesamowita atmosfera, życzliwość ludzi oraz także smutek, że będę musiał wkrótce wyjeżdżać. Dumny jestem z tego, że zdobyłem zaufanie Guru Inosanto, jego instruktorów oraz osób trenujących w Akademii. Został postawiony pierwszy ważny krok oraz zbudowany most pomiędzy Akademią Guru Inosanto a naszą Szkołą Sztuk Walk. Myślę, że dzięki mojej ciężkiej pracy, zaangażowaniu, i pasji potwierdziłem to, po co tu przyjechałem i co jest dla mnie ważne.


Dowodem na to może być między innymi zaproszenie ze strony Daniela (instruktora Guru Inosanto) jak i innych instruktorów, w tym doskonałego mistrza Capoeiry i zarazem nauczyciela Guru Inosanto z tego zakresu, na walkę zawodową boksu pomiędzy Mosleyem kontra Cotto, która transmitowana była z Madison Square Garden na żywo w specjalnym klubie w Los Angeles, gdzie odbywają się transmisje wszelkich najważniejszych wydarzeń sportowych i gdzie przychodzi śmietanka ze świata sportu i kibiców z LAX. Faworytem miał być Mosley, lecz po naprawdę wyrównanej walce decyzją sędziów wygrał, Cotto. Myślę zresztą, że zasłużenie. Wieczór był naprawdę udany i była to okazja do rozmowy na kilka interesujących mnie tematów na bardzo prywatnym gruncie. Z Danielem odbyłem także prywatny trening, na którym bardziej szczegółowo mogłem się skupić na wybranych przeze mnie zagadnieniach.


Nie chciałbym specjalnie tu sie rozpisywać, kto przyjął moje zaproszenie i kiedy przyjedzie, ze względu na to że ma to być niespodzianka oraz aby nie zapeszyć. Lecz jedno jest pewne: przyszły rok będzie obfitował w fantastyczne seminaria z fachowcami z najwyższej półki, którzy przyjęli moje zaproszenia i wyrazili wielką chęć na przyjazd do naszego Kraju oraz do mojej szkoły by poprowadzić seminaria szkoleniowe. Będą to fachowcy z zakresu JKD, Filipińskich Sztuk Walk, BJJ, Muay Thai i nie tylko. Szykuje się naprawdę wiele niespodzianek, więc już teraz proszę Was, bądźcie przygotowani, odkładajcie pieniążki na obóz oraz na przyszłe seminaria. Naprawdę warto!!!

Podczas całej wyprawy poznałem bardzo wielu ciekawych ludzi, z którymi będę miał stały kontakt i dzięki którym otworzyły się przede mną ogromne możliwości. Wiem, że wiele z tych osób będzie jeszcze miało wpływ na moje przyszłe szkolenie oraz że sami chcą mi w moim własnym rozwoju bardzo pomóc. Naprawdę jestem zadowolony, że znalazłem wspaniałych instruktorów, którzy dostrzegli we mnie potencjał i pasję i którzy chcą mi pomóc w mym szkoleniu bym mógł być jak najlepszym trenerem, ale i także wojownikiem.



Academia Inosanto to kopalnia wiedzy z każdego zakresu Sztuk Walk. Nie jestem stanie tego wszystkiego Wam przybliżyć i opisać ze względu na ogrom informacji i możliwości, jakie tu się rozpościerają. Jest to artykuł podsumowujący, więc piszę w skrócie o wszystkim. Będzie jeszcze nie jedna okazja na sali czy na obozach by móc wam wszystko stopniowo przekazać.


Postaram się teraz podsumować cały mój wyjazd, który kończy się tutaj - u źródła w Akademii Guru Dana Inosanto.

Moi drodzy! Jest tyle rzeczy, o których chciałbym napisać, że nawet sobie nie wyobrażacie. Lecz tak jak wspominałem wcześniej, ten blog służy do przedstawienia Wam najważniejszych informacji i ciekawostek. Czas leci nieubłaganie i już za kilka dni będziemy się widzieć w Łodzi na zajęciach. Wtedy na pewno będzie okazja abym mógł Wam wszystko dokładnie opowiedzieć.

Natomiast nadszedł czas teraz abym podziękował wszystkim tym, którzy przyczynili się do realizacji mojego marzenia i szczęśliwego zakończenia mojej wyprawy szkoleniowej. W pierwszej kolejności pragnę podziękować Fundacji Brandsa oraz Prezesowi tej Fundacji, Panu Pawłowi Olszewskiemu. To tu narodził się pomysł, aby pomóc w szkoleniu i wewnętrznym rozwoju mojej osoby. Działalność Fundacji to naprawdę wielki dar, jaki mogą otrzymać osoby, w które Fundacja inwestuje mając nadzieje, że wiedza i umiejętności, jakie zdobędą, umożliwią im dalszy rozwój w naszym Kraju jak i pozwolą na przekazywanie poznanej wiedzy i dzielenie się nią z innymi. W moim przypadku są to uczniowie mojej szkoły jak i wszyscy chętni, którzy będą chcieli nawiązać współpracę.

Takich instytucji powinno powstawać więcej gdyż dzięki nim ludzie, którzy maja potencjał, pasję i możliwości, ale niestety nie posiadają odpowiednich funduszy, mają szansę się zrealizować. Uwierzcie mi, że moim wkładem w tą wyprawę była ogromna praca, jaką wykonałem podczas treningów nie bacząc na różne przeciwności losu. Wkładem było też mocne zaangażowanie oraz otwieranie drzwi i budowanie mostów gdziekolwiek tylko mogłem. Jeszcze raz dziękuje Fundacji, Panu Pawłowi Olszewskiemu, który osobiście jak tylko mógł wspierał przebieg mojej wyprawy, pomógł załatwić wiele formalności oraz w profesjonalny sposób redagował mojego bloga. Dziękuję z całego serca.

Nie mogę tu zapomnieć o wszystkich tych, którzy wsparli moją wyprawę finansowo, gdyż jak każda tego typu wyprawa, ta również wiąże się z nieprzewidzianymi kosztami, a fundacja też miała na ten cel przeznaczony konkretny budżet. Dlatego tak nieoceniona, a zarazem bezinteresowna była pomoc tych wszystkich osób.

Bardzo dziękuję Panu Wojciechowi Ptaszkowi, prezesowi firmy "Ronic" za nieocenione wsparcie i pomoc. Dziękuje także Państwu Kalfas - właścicielom ośrodka wypoczynkowego "Fresco", na których także mogłem liczyć. Podziękowania swoje składam także Pani Mirosławie Mucha za pomoc i kontakt z osobami, które zechciały pomóc w całym przedsięwzięciu. Dziękuje Panu Markowi Ziółkowskiemu i Pani Agacie Ferszt za chęć wsparcia i pomocy. Powiedzenie mówi, że pieniądze szczęścia nie dają, ale w tym przypadku były bardzo potrzebne. Cenię sobie bardzo tę pomoc i na pewno o tym nie zapomnę.

Poza pomocą finansową bardzo ważne było wsparcie duchowe. W pierwszej kolejności wspierali mnie tu najbliżsi, za co im bardzo dziękuję. Dziękuję Ci Jolu. Dziękuję także moim asystentom za przypilnowanie moich spraw i prowadzenie treningów podczas mojej nieobecności a także za kontakt ze mną i pomoc w różnych sytuacjach.
Podziękowania składam także wszystkim tym uczniom mojej szkoły, którzy nie zapominali o umieszczaniu komentarzy na blogu, pozdrawiali i wspierali pisząc do mnie i starając się utrzymywać ze mną kontakt. Nawet nie wiecie, jakie to było dla mnie ważne, choć niektórzy niestety nie znaleźli nawet odrobiny czasu, aby dać znać przez niemal cztery miesiące, a nie wymagało to przecież zbytniego poświęcenia. Tym bardziej cenię pamięć wszystkich tych, którzy o tym kontakcie nie zapominali.

Na koniec pragnę podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do powodzenia i szczęśliwego zakończenia mojej wyprawy. Dziękuje także wszystkim tym, których poznałem i którzy pomogli mi na miejscu podczas mojego szkolenia. W szczególności wszystkim Instruktorom z Tajlandii oraz osobom, na których mogłem polegać kiedy potrzebowałem pomocy. Dziękuje także Guru Inosanto za otwarte serce i przygarnięcie mnie pod swoje skrzydła oraz jego instruktorom i wszystkim którzy mi pomogli w jakikolwiek sposób.

Zobaczyłem wiele wspaniałych miejsc i poznałem wielu cudownych ludzi. Takie wyprawy na pewno otwierają horyzonty człowiekowi i pogłębiają jego wiedzę z wielu zakresów. Nie wspomnę o języku angielskim. Jest nieźle, ale muszę jeszcze nad nim popracować ;-)


Nie ukrywam, że było to spełnienie moich marzeń, szansa, która otworzyła mi szeroko drzwi na wiele nowych możliwości. Lecz nie mogę też teraz tej szansy zaprzepaścić. Ludzie, których poznałem, wiedzę, którą zdobyłem jak i możliwości, jakie uzyskałem muszą być, co jakiś czas odnawiane. Bym nie był tylko pojedynczym, przypadkowym oraz jednorazowym pasjonatem. Będę starał się robić wszystko co w mojej mocy, bym mógł znów wyruszyć na kolejną wyprawę szkoleniową. Tym razem, jak pisałem wcześniej, pojadą ze mną najlepsi moi uczniowie, którzy angażują się w zajęcia jak i w rozwój mojej szkoły. Mam nadzieje, że zarówno fundacja, jaki i wszystkie osoby, które dotąd pomagały, znów będą chętne do współpracy, oraz że takich osób i firm zainteresowanych sponsoringiem i wsparciem znajdzie się więcej.

Moi drodzy, czas się żegnać i kończyć ten mój ostatni artykuł z wyprawy. Cieszę się, że już wkrótce się zobaczymy, że rozpoczną sie treningi, na które z taką niecierpliwością czekacie i że wracam do domu. Lecz przyznać muszę, że jakaś cząstka mnie pozostała zarówno w Stanach w Akademii Inosanto jak i na wyspie Koh Samui w Tajlandii w obozie WMC. Za tymi miejscami też będę tęsknić i wspominać je jak z najlepszej strony. Wiem jednak, że do nich wrócę by móc kontynuować pracę i wyzwanie, które podjąłem. Bardzo zainspirowały mnie słowa Guru Inosanto, który powiedział do mnie w ostatnim dniu: "Robert, trenuj wytrwale, gdyż masz pasję i dar. I wracaj, wracaj do Nas szybko, byś mógł zrobić kolejny krok w twym rozwoju". Ważne jest też to, że podobnie jak dla Guru, istotne jest dla mnie nauczanie i dzielenie się poznaną wiedzą z tymi, którzy chcą się uczyć, mają otwarte serca i umysły i potrafią to cenić. Wiem że wśród Was jest wiele takich osób, więc do Was między innymi wracam. Pamiętajcie o spotkaniu 30.11 o godz. 18.00 i trzymajcie kciuki bym cały, zdrowy i bez niespodzianek przyleciał do Kraju. Do zobaczenia!

Ostatni artykuł podsumowujący wyprawę będzie napisany przez Pawła Olszewskiego w imieniu Fundacji. Oczekujcie go także, a komplet zdjęć jest do obejrzenia tutaj.

czwartek, 8 listopada 2007

Bliżej Akademii Inosanto

Moi drodzy! Zanim przejdę do meritum mojego kolejnego artykułu, chciałbym Wam coś uzmysłowić. Często prosicie mnie lub piszecie żebym jeszcze więcej pisał o szczegółach mojej wyprawy i szkolenia. Domagacie się jak najwięcej informacji dotyczących tego, co robię i co się u mnie dzieje. Jest to zrozumiałe, że chcielibyście wszystko wiedzieć. Musicie jednak zrozumieć, że o wiele łatwiej opisać kilkunastodniowy pobyt w jednym artykule niż opisać prawie czteromiesięczną wyprawę szkoleniową, w której jeszcze tak wiele się wydarzyło i dzieje. Trudno jest tak naraz zebrać wszystkie informacje, emocje, oraz rzeczy, jakie spotkały mnie na dwóch rożnych kontynentach. Dlatego powstał ten blog by stopniowo Was ze wszystkim zaznajamiać. We wszystkich artykułach mógłbym pisać i pisać w nieskończoność, dzieląc się z Wami wieloma informacjami. Blog jednak służy temu, abym mógł mieć z Wami kontakt, a także przekazywać Wam niezbędne informacje dotyczące tego, co się wydarzyło. Wiadomą rzeczą jest też, że blog nie jest miejscem, gdzie będę opisywał za każdym razem techniki, jakie poznałem i których się nauczyłem. Od tego jest sala, na której się nie długo zobaczymy i tam będę sporą część tej wiedzy stopniowo Wam przekazywał. Przy tak długiej wyprawie nie sposób pisać tylko o treningach, dlatego nieraz opisywałem miejsca, które miałem okazje zobaczyć przeżyte przygody, zresztą bardzo często o to prosiliście. Na pewno to jeszcze bardziej uatrakcyjniło wygląd i charakter tego bloga. Po moim powrocie na pewno będzie na treningach i na obozach okazja do tego, bym mógł Wam przybliżyć nowe techniki jak i historie, jakich byłem świadkiem i które przeżyłem. Niektórzy po prostu muszą zrozumieć, czemu służy blog i jakie jest jego zadanie.

Wróćmy teraz do artykułu. Z treningu na trening coraz bardziej czuję się w Akademii Inosanto jak u Nas w szkole. Dzięki temu, że trenuję codziennie w Akadamii i biorę udział we wszystkich zajęciach, poznałem praktycznie wszystkich studentów, którzy tutaj trenują oraz instruktorów, którzy poza Guru prowadzą treningi. Guru ma naprawdę ogromny zakres wiedzy, którą się dzieli ze swoimi uczniami i instruktorami. Poznałem tu Piotra, którego mama pochodzi z Polski i który wcześniej mieszkał w Chicago a od jakiegoś czasu mieszka i trenuje w Los Angeles. Piotr rozumie i mówi po polsku, dzięki czemu pełnił często rolę tłumaczą w rozmowie pomiędzy mną i Guru oraz innymi osobami w Akademii. Muszę jednak przyznać, że moja znajomość języka staje się z dnia na dzień coraz lepsza. Bardzo dobry kontakt mam też i często trenuję z Danielem - asystentem i najlepszym uczniem Guru Inosanto w Akademii. Daniel pochodzi z Europy, z Luksemburga i rozumie doskonale moją pasję i zaangażowanie. Bardzo pomógł mi w wielu sprawach i obiecał, że zobaczymy się w Polsce na seminarium, lecz to już kolejna niespodzianka. Daniel często bywa w Europie i z miłą chęcią odwiedziłby nasz kraj, tym bardziej że stwierdził, że jeśli wszyscy są tak ambitni jak ja, to musi być u Nas naprawdę niezła ekipa.


Gdy pytałem się nieraz Daniela by ocenił moje postępy czy dotychczasowe wyszkolenie lub co sądzi o mnie Guru, to nie ukrywam, że zrobiło mi się bardzo miło, gdy powiedział ze on i Guru są naprawdę zadowoleni, gdyż szybko łapię materiał i widać, że mam bardzo dobre fundamenty, co tutaj jest podstawą. Dlatego awans do wyższych sekcji nie był żadnym przypadkiem. Tak samo cieszy to, że podczas treningów bardzo często Guru Inosanto podchodzi nadzorując moje techniki, po czym mówi słowa, które zapamiętam na długo ("bardzo dobrze, o to chodzi"). Cieszy też to, że mój postęp zauważany jest przez samego Guru Inosanto, który bardzo dokładnie mnie obserwuje i zwraca uwagę na to, co robię.

Uczęszczam na zajęcia Jun Fan Jeet Kune Do, gdzie praca nastawiona jest na przeróżne możliwości poruszania, których wcześniej w ogóle nie widziałem, dużo trappingu, i praca na drewnianym człowieku (Wooden Dummy). Dużo pracujemy też na tarczach, łącząc uderzenia, bloki, zejścia i kopnięcia w odpowiednie kombinacje. Przerabialiśmy także z Guru 5 sposobów ataku JKD w różnych zastosowaniach. Jun Fan Jeet Kune Do powstało jako pierwsze i zawiera w sobie elementy techniczne, na które składa się duża ilość różnorodnych technik i ich zastosowań. Jeet Kune Do natomiast jest głębszym rozwinięciem myśli Bruce’a Lee i skupia się bardziej na strefie mentalnej, czyli - jak często mawiał Bruce - na sposobie wyrażenia samego siebie. Odrzuceniu tego, co zbędne i przyswojeniu tego, co ci jest potrzebne. Trzeba pamiętać jednak ze jedno drugiego nie wyklucza - jedno z drugim współgra. Dlatego każdy na swój sposób wyraża samego siebie, ale nie jest to możliwe bez opanowania fundamentalnych technik, umiejętności poruszania się i przechodzenia z jednej strefy w drugą, pracy nad własnym ciałem oraz przyswojenia sobie odpowiednich wiadomości, które dadzą mocny fundament i pozwolą na późniejsze własne doświadczanie i rozwijanie swojej koncepcji. Guru bardzo często przybliża i mówi o wszelkich różnicach i niejasnościach związanych z JKD. W trakcie treningu lub pod koniec zawsze z nami siada i opowiada różne historie ze swojego życia, często związane także z Brucem Lee. Tych informacji jest tak wiele, że nie sposób tu tego opisać, ale mam wszystko dokładnie zanotowane i ważne jest to, że uzyskałem odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań.


Osobiście bardzo zadowolony jestem także z tego, że Silat, który był dotąd tak dla mnie odległy, dzięki treningom z mistrzem stał się mi znacznie bliższy. Pod koniec pobytu będę miał być może egzamin na pierwszy stopień – białą chustę (coś w rodzaju saronga, ale nie do końca). Techniki i rozwiązania, jakie poznałem, mają naprawdę niesamowite zastosowanie, zarówno w parterze jak i stójce, lecz wszystko sprowadza się do tego, aby pozbawić przeciwnika równowagi uzyskując jednocześnie nad nim całkowitą kontrolę. Robi to naprawdę wrażenie.

Podobnie jeśli chodzi o Filipińskie Sztuki Walki - niejednokrotnie Guru podkreślał, jak ogromny wpływ miały one na nauczanie Sztuk Walki na świecie. Jest bardzo wiele odmian i form użycia pałki czy noża, a różnica polega na wpływie miejsca, z którego dany system pochodzi i mistrzów, którzy go nauczali. W centrum Filipin dominuje Escrima, na północy Arnis, na południu Kali. Natomiast Guru najbardziej sobie upodobał Kali, przy czym jest to też związane z Mistrzami z którymi miał kontakt. Bardzo często podczas treningów pracujemy jedną pałką - druga ręka służy wtedy do uderzeń lub przechwyceń czy bloków. Jeżeli chodzi o nóż miałem także okazję poznać i zobaczyć bardzo wiele rozwiązań. Pisałem też wcześniej o specjalnej sekcji "Dog Brothers" gdzie odbywają się walki i sparingi przy użyciu pałki. Jest ostro - jak pałka wypadnie lub zostanie wytrącona to nie ma zmiłuj się. Oczywiście walki odbywają się w specjalnych ochraniaczach, czemu się wcale nie dziwię. Bardzo ciekawe i inspirujące zajęcia. Zresztą Filipińskie Sztuki Walki są "konikiem" Guru Inosanto i naprawdę w jego wykonaniu to czysta poezja a zarazem niebezpieczna broń.


Jeżeli chodzi o walkę w parterze, trenuję ją tutaj z różnymi instruktorami skupiając się na zajęciach z MMA i BJJ. Jest to o tyle ważne, że poznajemy zasady, jakie obowiązują podczas walk na zawodach oraz techniki, które pozwalają we właściwy sposób kontrolować przeciwnika w różnych sytuacjach. Tak jak pisałem wcześniej, trenuję z jednymi z najlepszych. Jeden z moich Instruktorów to Chris. Doskonały technik i zawodnik z ogromnym doświadczeniem, który prowadzi zajęcia w Akademii Inosanto. Bardzo często odbywamy, można powiedzieć, treningi prywatne, ponieważ podczas ostatnich zajęć jest nas tylko dwóch i Chris prowadzący zajęcia. Można wtedy przyswoić naprawdę mnóstwo wiedzy.


Na zajęciach z shootwrestlingu z Danielem jest podobnie. Na treningach pomiędzy 21.00 a 22.00 jest najmniej osób i wtedy korzystam najwięcej. Ze względu na pracę i obowiązki w tych godzinach jest tak mała liczba ludzi. Ja tu jednak przyjechałem trenować, korzystam więc do ostatniego treningu. Poznałem naprawdę bardzo ciekawy arsenał technik, dźwigni, rzutów różnego rodzaju przejść i wielu, wielu innych kombinacji. Odbywamy też bardzo częste sparingi techniczne i sytuacyjne w parterze, gdzie każdy z nas ma konkretne zadanie do wykonania.


Rozmawiałem także z Danielem i Guru na temat stopniowania i tego, kto jest i kto może być instruktorem Inosanto i reprezentować Akademię w innych miejscach na świecie. Nie jest to wcale tak oczywista i prosta sprawa. Daniel powiedział mi, że bardzo wiele osób wykorzystuje nazwisko Guru do własnych potrzeb i korzyści, stąd zostały podjęte takie środki, o których pisałem wcześniej. Na dzień dzisiejszy wykaz instruktorów Guru Inosanto można znaleźć na oficjalnej szkole Akademii i są to jedyni instruktorzy, którzy mogą reprezentować nazwisko Guru Inosanto. Natomiast cała procedura trwa odpowiednio długo i jednym z najważniejszych warunków jest obecność w Akademii na treningach z Guru i nie tylko. Przedstawiam poszczególne stopnie:


  1. APPRENTICE INSTRUCTOR (Pomocnik Instruktora) – 5 lat

  2. ASSOCIATE INSTRUCTOR (Współpracujący Instruktor) – 5 lat

  3. SENIOR ASSOCIATE (Starszy Współpracujący) - 5 lat

  4. FULL INSTRUCTOR (Pełny Instruktor) – 5 lat

  5. SENIOR FULL INSTRUCTOR (Starszy Pełny Instruktor)

Jeżeli chodzi o pierwsze 3 stopnie to poza czasem, jaki musi minąć, aby je zdobyć to jeszcze dodatkowo co roku trzeba ponownie zdawać egzamin aby potwierdzić swoje umiejętności. Dopiero 4 i 5 stopień przyznawany jest dożywotnio. Bardzo niewiele osób na świecie posiada status Pełnego Instruktora. Nawet Daniel, który jest najlepszym uczniem i asystentem Guru w Academy i parę ładnych lat spędził przy Guru, cały czas z nim trenując, jeszcze go nie posiada. Dowiedziałem się bardzo ciekawych rzeczy i zostały mi przedstawione dokładne warunki, jakie trzeba spełnić. W najbliższym czasie będę jeszcze rozmawiał z Guru w sprawie mojej osoby i przyszłego szkolenia. Szczegóły przedstawię w kolejnym artykule. Musicie mnie zrozumieć - nie mogę też wszystkiego pisać, gdyż obiecałem, że pewne informacje nie będą ujawniane na forum publicznym. Ja też musiałem poprosić o zgodę na wykonywanie zdjęć i zamieszczenie ich na blogu wraz z informacjami, jakie wam przekazuję. W ten sposób osoby współpracujące z Guru, na czele z małżonką Dana Inosanto - Panią Paulą Inosanto, dbają o to żeby nikt nie podszywał się i nie przekazywał nieprawdziwych informacji wykorzystując dobre imię Akademii.

W najbliższą sobotę będę miał okazję zobaczyć zawody Muay Thai odbywające się niedaleko od Los Angeles. Co prawda miałem okazję naoglądać się tych walk w Tajlandii, ale jestem ciekaw poziomu wyszkolenia zawodników w Stanach. Będzie walczył miedzy innymi najlepszy uczeń i zawodnik Mistrza Ajarn Chai Sirisute. Myślę, że będzie to bardzo ciekawy turniej. Jak dobrze pójdzie, pojadę tam razem z Danielem i ekipą z Academy.

Przede mną ostatnie dwa tygodnie, podczas których intensywność zajęć mam największą i też najwięcej się dzieje. Niedługo będę miał okazję porozmawiać z Guru o moim pobycie, przyjeździe Guru do Polski i kilku innych sprawach. Spotkam się jeszcze z kilkoma ważnymi osobami ze świata Sztuk Walk, ale o tym i innych wydarzeniach napiszę już w ostatnim artykule z mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych.

Pozdrawiam Was wszystkich - już niedługo się zobaczymy, a korzystając z okazji że do Was piszę, przypominam, że 30.11 (piątek) o godzinie 18:00 w S.P. nr 42 przy ul. Przyszkole 42 odbędzie się spotkanie - obowiązkowe dla wszystkich uczniów mojej szkoły - na którym przekażę najnowsze informacje dotyczące harmonogramu i innych istotnych spraw naszej szkoły. Mile widziane nowe osoby. Trzymajcie się i oczekujcie ostatniego artykułu i mojego powrotu. Wasz trener.

Wszystkie zdjęcia do obejrzenia tutaj.

wtorek, 30 października 2007

Miasto Aniołów - Los Angeles

Moi drodzy, ponieważ pisaliście do mnie abym przybliżył Wam miejsce, w którym się znajduję, dlatego w tym artykule odbiegniemy trochę od tematyki treningów i Sztuk walki, a opiszę Wam kilka przygód oraz miejsc, które miałem okazję zobaczyć.

Zacznę od tego, że kiedy miałem jeszcze problemy z nogą i na krótki okres musiałem się wstrzymać od treningów, miałem możliwość zobaczyć i poznać z bliska Los Angeles. Było to tym bardziej sensowne, że treningi do południa i tak się nie odbywały, dlatego w te dni wynajętym samochodem pojechaliśmy w kilka niezapomnianych i charakterystycznych miejsc dla tego miasta.

Zaczęliśmy oczywiście od słynnego Hollywood, alei gwiazd, która ciągnie się niemal w nieskończoność, Kodak Theatre, gdzie odbywa się coroczna gala wręczania Oscarów, słynnego bulwaru zachodzącego słońca, a ja dodatkowo miałem okazję udać się na wyprawę po najciekawszych ulicach Hollywood, łącznie z miejscami gdzie mieszkają najsłynniejsze gwiazdy ekranu, muzyki oraz rozrywki, a także zobaczyć słynne Beverly Hills, gdzie toczyła się między innymi akcja słynnego filmu z Eddym Murphym. Wszystko to oczywiście zwiedzałem stopniowo – przez kilka dni miałem okazję co nieco zobaczyć.


Zacznę więc od początku. Kiedy znaleźliśmy się na alei gwiazd, od razu zacząłem szukać gwiazdy Bruce’a Lee, ale niestety nie udało mi się jej znaleźć. Gwiazd jest tak wiele, że nie sposób tego ogarnąć, co nie oznacza, że kilku ciekawych nie znalazłem, chociażby Sylwester Stallone, Arnold Schwarzenegger, Jackie Chan.

Następnie udaliśmy się do miejsca, w którym odbywają się wszystkie najważniejsze premiery filmowe w Hollywood. Tam właśnie, przed gmachem Chinese Theatre, znajdują się odciśnięte w betonie ślady dłoni i stóp gwiazd, które zaszczyciły obecnością premiery swoich filmów. Jest na przykład cały komplet odcisków ekipy z premiery pierwszej starej wersji Gwiezdnych Wojen. Trzeba przyznać, tworzy się tu specyficzny klimat. Zawsze jest pełno ludzi, a poza turystami są tu też osoby, które próbują sprzedać swoje umiejętności i pokazać swój dar i talent, mając nadzieję że może zostaną zauważone.

Paweł poszedł na spotkanie do najsłynniejszej szkoły muzycznej na świecie, gdyż pasjonuje się grą na gitarze, a ja postanowiłem udać się do miejsca, w którym pragną się znaleźć wszyscy aktorzy i nie tylko. Jest to Kodak Theatre, gdzie wręczane są Oscary i tu zaczyna się moja kolejna przygoda. Okazało się, że centrum jest już zamknięte i nie można zwiedzić tego miejsca od środka. Lecz pani, która trudni się oprowadzaniem po tym gmachu, powiedziała żebym zszedł na dół i dowiedział się, czy można jeszcze wyjątkowo wejść. Po krótkiej, lecz przekonującej rozmowie (z mojej strony:-), udało mi się dostać do środka i miałem prywatne zwiedzanie miejsca gdzie odbywa się najsłynniejsza gala na świecie. Tylko ja i przewodnik, który oprowadzał mnie po wszystkich pomieszczeniach, opowiadając jednocześnie całą historię filmu i tego miejsca. Lecz najbardziej niesamowity był moment, w którym stanąłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym stoją zawsze aktorzy, reżyserzy i inni przedstawiciele branży filmowej dziękując za przyznanie statuetki Oscara. Podszedłem do mikrofonu i dla zachowania tradycji podziękowałem za możliwość zrealizowania wyprawy, która jest spełnieniem moich marzeń. Oczywiście wyobrażałem sobie, że przede mną siedzą wszystkie te osoby, które we mnie wierzyły i pomogły w realizacji tego przedsięwzięcia. Naprawdę niesamowity klimat ma to miejsce i poczułem po części to, co czują ci, którzy tu stoją, trzymając w ręku swojego Oscara. Ja w tym momencie takiego Oscara też miałem. Następnie znalazłem się w windzie, którą zjeżdżają później gwiazdy do specjalnych pomieszczeń, a także zobaczyłem wiele innych ciekawych miejsc związanych z tym gmachem. Naprawdę urzekająca wycieczka, która pozostawiła ciekawe wspomnienia.

Kolejnym krokiem była przejażdżka specjalnym samochodem po różnych ciekawych miejscach w Hollywood. Miałem okazję być na wspaniałym punkcie widokowym, skąd rozpościerał się widok na całe los Angeles i Hollywood. W to miejsce bardzo często podjeżdżają samochodami zakochane pary, gdyż nastrój jest tu bardzo romantyczny, szczególnie nocą. Co ciekawe, są tu bardzo wysokie kary za palenie papierosów – od 5.000$ wzwyż, ze względu na duże ryzyko pożaru. Klimat zazwyczaj jest tu bardzo suchy i gorący, dlatego palenie ognia jest takie niebezpieczne i trzeba zachowywać szczególną ostrożność. Zresztą, jak wiecie, w tej chwili wybuchło właśnie wiele niebezpiecznych pożarów w rejonach Los Angeles, między innymi w Malibu, gdzie mieszka wiele osób branży filmowej, takich jak Steven Spielberg.

Widziałem także miejsca, w których były kręcone takie filmy jak "Batman", "Ojciec panny młodej", "Halloween" i wiele innych. Zatrzymaliśmy się obok domów Madonny, Toma Cruise’a, Jackie Chana, Ozzy Osbourne’a i wielu innych, którzy mają tu swoje rezydencje. Przed jedną z nich stoi kolekcja 12 modeli Ferrari, z których każdy jest innego koloru. Należą one do Dr. Phila, znanej osoby z branży rozrywkowej. No cóż, jak się ma takie pieniądze to nie stanowi to chyba większego problemu. Na zdjęciu dom Paula Newmana.

Byłem także w słynnym Beverly Hills, gdzie znajduje się przepiękny komisariat policji, który mieliśmy okazję oglądać w filmie "Gliniarz z Beverly Hills". Budynek komisariatu jest zabytkowy i robi naprawdę ogromne wrażenie, jak zresztą całe to miejsce, które jest naprawdę urocze.

To, co się rzuca w oczy, to ogromna rzesza ludzi z całego świata. Wszystkie narodowości, kultury, religie i naprawdę ogromna tolerancja. Nikt tu na nikogo nie patrzy, bo ktoś inaczej jest ubrany lub inaczej wygląda. Nie ma to tu żadnego znaczenia. Ważne jest żeby mieć pomysł, talent, dar i umieć go wykorzystać, zaprezentować i zrealizować. Kiedy walczysz i ciężko pracujesz, jest to tutaj zauważane i doceniane. Nie jest wcale łatwo i często też trzeba wiele poświęcić i ciężko na wszystko zapracować. Lecz wielu ludzi tu przyjeżdża szukając swojej szansy. Jedno tu jest pewne, jeśli tylko znajdziesz tutaj swoje miejsce, twoja praca i talent będą docenione i szanowane. Bez względu na to kim jesteś i skąd pochodzisz. Takie jest Los Angeles.

Całe to miejsce to także niesamowite restauracje, których często właścicielami są znani aktorzy, sklepy należące do Gucci, Channel, Versace, sklepy związane z filmem i rozrywką, muzea związane z historią kina, a także miejsca gdzie kręcone były filmy, które na trwałe zapisały się w historii kina i pozostały gdzieś w naszej pamięci. Są tu także największe wytwórnie filmowe takie jak Paramount Studios oraz Universal Studios Hollywood, gdzie kręcone były takie filmy jak "ET", "Powrót do przyszłości" cz. 1, 2, 3, "Van Helsing" i wiele, wiele innych, ale to już inna historia.

Mam nadzieje, że podobała wam się ta krótka wycieczka ze mną po Los Angeles i Hollywood i że przez chwilę mogliście się oderwać do codziennej szarej rzeczywistości. W kolejnym artykule znów przybliżę moje treningi w Inosanto Academy, bo mam dla Was kolejne niespodzianki, jakie mnie spotkały. Opowiem między innymi o rozmowie, jaką miałem okazję przeprowadzić z Guru Danem Inosanto oraz o nowych osobach, jakie poznałem w Academy. Pozdrawiam wszystkich gorąco, dbajcie cały czas o formę i niedługo zobaczymy się w naszej Szkole Sztuk Walki. Zapraszam do odwiedzania bloga i umieszczania komentarzy.

Komplet zdjęć tradycyjnie do obejrzenia tutaj.

poniedziałek, 22 października 2007

Treningów, seminariów i niespodzianek c.d.

Tydzień temu musiałem niestety opuścić Los Angeles, zostawiając Trenera sam na sam ze światem sztuk walk w tym niesamowitym mieście. Oto najświeższe informacje od Trenera:

Akademia Inosanto i całe Los Angeles to naprawdę miejsca, które dają ogromne szanse rozwoju w zakresie Sztuk Walki, poznawania ludzi, budowania nowych mostów, które w przyszłości mogą zaowocować dalszymi możliwościami. Zaczynam się w tym wszystkim poruszać coraz sprawniej, starając się jednocześnie czerpać jak najwięcej wiedzy, umiejętności i nowych informacji istotnych dla mnie i naszej szkoły.

Pragnę się Wam pochwalić, że zostałem awansowany do sekcji JKD 2 i 3, w której można trenować tylko po wcześniejszej zgodzie Guru Dana Inosanto lub jego Trenerów. Bardzo ucieszyła mnie ta informacja, bo będę mógł jeszcze bardziej szczegółowo skupić się na swoim rozwoju. Jak pisałem Wam już wcześniej, odbywa się tu bardzo wiele zróżnicowanych treningów i staram się brać udział praktycznie we wszystkich. Teraz jest to możliwe ze względu na awans do sekcji JKD 2 i 3.

Do dziś pamiętam jak wielkim przeżyciem były dla mnie spotkania i treningi z Guru Inosanto, które miałem okazję odbyć na kilku seminariach szkoleniowych w Niemczech. Zakres wiedzy i technik, jakie demonstrował Guru Inosanto były imponujące. Jednak takie seminaria trwają maksymalnie 2-3 dni, trenuje się co najwyżej kilka godzin dziennie, a uczestników jest zazwyczaj bardzo dużo, zawsze więc pozostaje jakiś niedosyt. O niektórych rzeczach się zapomina, a nie zawsze jest okazja do zadawania mistrzowi pytań.

Dlatego niesamowite jest to, że mam okazję trenować z Guru Inosanto praktycznie codziennie, często nawet po kilka razy pod rząd, kiedy odbywają się kolejne zajęcia. Każdy temat przerabiamy z mistrzem szczegółowo, można się o wszystko zapytać, Guru podchodzi i koryguje błędy, a atmosfera jest taka jak u nas na sali - po prostu ciężkie treningi, na których każdy daje z siebie jak najwięcej.

Wyczuwalny jest oczywiście ogromny szacunek trenujących do Guru Inosanto i widać to na każdym kroku, ale klimat jest bardzo rodzinny. To fantastyczna sprawa, ale tutaj jest najzupełniej normalne, że instruktorem jest Guru Inosanto. Ściany wewnątrz Akademii Guru Inosanto są obwieszone certyfikatami Mistrza, pamiątkami związanymi z Bruce Lee, a także podziękowaniami od ogromnej rzeszy ludzi, zaczynając od osób związanych ze sztukami walki, w tym od znanych mistrzów z całego świata (np. Ken Shamrock), poprzez bardzo znanych aktorów (Steven Seagal, James Lew oraz aktorzy filmu "300"), a kończąc na politykach. Pamiątek jest tak wiele, że nie sposób ich tu wszystkich wymienić.
Na jednych z zajęć Muay Thai po kilkunastu minutach treningu podszedł do mnie instruktor prowadzący i zapytał czy też jestem instruktorem Dana Inosanto. Odrzekłem, że nie, że przyjechałem tu na miesięczne szkolenie. Troszkę się zdziwił i od razu przydzielił mnie do najlepszych zawodników jako trzeciego. Panowie chcieli troszkę mi dać w kość, jednak dwumiesięczne przygotowanie w Tajlandii oraz wcześniejsze w Polsce zrobiły swoje. Podczas sparingów wykonałem serie uderzeń na przemian z kopnięciami w tym mocny low kick i szybkie kopnięcie na twarz, którego się w ogóle mój partner nie spodziewał. Po tych krótkich wymianach panowie nieco przystopowali, a po treningu podeszli i zaczęli się pytać o szczegóły - gdzie trenowałem, skąd jestem i tak dalej. Prawdopodobnie będziemy teraz już na stałe ćwiczyć razem.

Treningi Muay Thai są tutaj bardzo ciekawe, ale jednak różnią się od tych w Tajlandii. W Akademii większy nacisk kładzie się na technikę i różnorodność kombinacji. W Tajlandii natomiast poza techniką trening opierał się na ciągłym kontakcie i stosowaniu poznanych elementów w trakcie sparingów. Więcej też było zajęć wydolnościowych, siłowych oraz ćwiczeń na szybkość i dynamikę. Brakuje mi tu siłowni, którą na Samui miałem do dyspozycji w obozie. W Akademii Inosanto jej niestety nie ma, natomiast w samym L.A. jest ich bardzo dużo i to naprawdę niezłych, ale wiąże się to z kosztami. W jednej z nich miałem okazję być. Była to siłownia, w której po przyjeździe do USA Arnold Schwarzenegger szlifował swoją tężyznę fizyczną, a i teraz zaglądają tam gwiazdy takie jak np. Hulk Hogan.
W trakcie mojego pobytu w Los Angeles bardzo dużo dzieje się w Akademii. Po pierwsze zjechali się do niej instruktorzy ze wszystkich stanów w USA na szkolenia z Danem Inosanto, organizowane są więc dla nich specjalne sesje treningowe. Kilka takich zajęć miałem okazję zobaczyć, co było dla mnie okazją do poznania wielu ciekawych ludzi. Trenowałem między innymi z instruktorem z Niemiec, Sifu Udo Müllerem. Organizował on wcześniej w Europie seminaria z Danem Inosanto, na które jeździłem kiedyś z moim trenerem.
Poza tym odbywa się w tej chwili seria seminariów szkoleniowych prowadzonych przez różnych mistrzów. Pierwsze z nich dotyczyło Muay Thai i prowadził je człowiek-legenda, propagator i pionier Muay Thai w USA, Ajarn Chai Sirisute. To seminarium tylko obserwowałem, gdyż ze względu na mój pobyt w Tajlandii chciałem wziąć udział w innych, a trzeba się było liczyć z kosztami.
Inne seminarium, w którym czynnie trenowałem, poświęcone było Filipińskim Sztukom Walki i dotyczyło technik Estilo Sonkete i Larga Mano. Prowadził je Guru Tony Somera. Wspaniałe seminarium, bardzo ciekawe techniki dotyczące escrimy i noża, przesympatyczni ludzie. Miałem okazje z porozmawiać mistrzem, który udzielił mi odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań. Moim partnerem podczas zajęć był nikt inny, jak właśnie Sifu Udo Müller. Na koniec seminarium otrzymałem od mistrza nóż treningowy oraz specjalną dedykację dla mnie oraz uczniów mojej szkoły.

Kolejnym i zarazem najdłuższym, bo aż 4-dniowym seminarium, w którym wziąłem udział, były zajęcia z BJJ prowadzone przez mistrza Jean Jacques Machado, znaną postać ze słynnej rodziny braci Machado. Niesamowity człowiek, fantastyczny zawodnik i technik. Treningi prowadzone przez niego są bardzo czytelne i można gruntownie podszkolić się z zakresu technik BJJ. Podczas trzeciego dnia seminarium odbywały się sparingi zadaniowe, w których mieliśmy próbować zastosować poznane wcześniej elementy. Moim partnerem był Tom, instruktor Dana Inosanto z Nowego Jorku, ogromny facet ważący co najmniej 120 kilogramów. Miałem jednak niesamowitą satysfakcję zmuszając go do kilkukrotnego odklepania i poddania się. Było ciężko, ale miałem z tego wiele radości. Jednak prawidłowo założona technika i przede wszystkim umiejętność szybkiego przejścia z jednej w drugą pozycję, jeśli ta wyjściowa jest nieskuteczna, stanowią fundament każdej pracy w parterze, co zresztą często podkreślał sam mistrz. Mówił, że przy egzaminach na brązowe czy czarne pasy nie jest tak ważne ile technik znasz, ale czy potrafisz szybko i skutecznie przejść z jednej w drugą kontrolując jednocześnie sytuację w walce. Wszechstronność i zręczność mistrza robi ogromne wrażenie tym bardziej, że uległ kiedyś wypadkowi i nie ma kilku palców u jednej dłoni. Pomimo tego sparing z nim czy próba wykonania jakiegokolwiek ruchu kończy się fiaskiem. Ostatniego dnia Mistrz stoczył kilkanaście pojedynków sparingowych, które wszystkie zakończył wygraną w przepięknym stylu. Pierwszy pojedynek odbył się z Guru Danem Inosanto i był to prawdziwy majstersztyk. Pomimo 71 lat Guru porusza się tak zwinnie i ma taki ogromny zasób technik, że pod koniec walki z lekką pomocą Jean Jacques’a założył perfekcyjne duszenie. Wielki szacunek dla obydwu mistrzów. Zresztą, gdy rozmawiałem z Mistrzem Machado okazało się, że dobrze zna Fabiano Schernera, z którym trenowałem w Tajlandii. Powiedział ze miałem doskonałego trenera i wyraził nadzieję, że będzie jeszcze okazja wspólnie potrenować. Jasne, że będzie!
Wszyscy mistrzowie, którzy prowadzili seminaria to oczywiście serdeczni przyjaciele Dana Inosanto. Osobiście urzekło mnie to, że Guru Dan Inosanto trenował z nami wszystkimi podczas każdego seminarium nie jako obserwator, lecz jako zwykły uczestnik. To udowadnia ważną myśl, że człowiek uczy się przez całe życie i że nigdy nie można powiedzieć, że się jest najlepszym czy jedynym. Wzajemny szacunek, pomoc i chęć dzielenia się wiedzą to prawdziwy fundament Sztuk Walki. Zakres technik i wiedzy był dla wszystkich po części nowością, zapewne właśnie dlatego zbiegły się daty seminarium i przyjazdu instruktorów na szkolenie do Akademii Inosanto.

Co jakiś czas odbywa się w Akademii specjalne seminarium specjalne zatytułowane "Trenuj z Legendami". Do owych legend należą właśnie: Guru Dan Inosanto, Mistrz Surachai Sirisute, Mistrz Jean Jacques Machado oraz Mistrz Francis Fong. Z trzema z nich miałem okazję trenować i od nich się uczyć, a z Guru Inosanto trenuję cały czas.
W Akademii obowiązują pewne zasady i regulaminy, których trzeba przestrzegać. Z pewnością wielu ludzi niestety wykorzystywało nazwisko Guru Dana Inosanto, wypisując na jego temat różne głupoty. Stąd owe nietypowe zakazy robienia zdjęć, nagrywania obrazu czy nawet dźwięku. O tego typu incydentach wiele osób mi tutaj mówiło, dlatego powzięto takie środki. Przyjeżdża tu bardzo wiele ludzi i tak naprawdę nie zawsze wiadomo do końca po co. Czy tylko po zdjęcie lub autograf, aby coś podpatrzeć, czy żeby naprawdę się czegoś nauczyć? Guru musi lepiej i bliżej poznać daną osobę, a jest doskonałym obserwatorem i wszystko widzi, choć nieraz wydaje się, że nie ma czasu. Jednak bardzo ceni pasję, poświęcenie, ciężką pracę i zaangażowanie. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie aby móc się poczuć w Akademii jak we własnym domu.

Poznałem tu również wielu bezimiennych Mistrzów, którzy może nie są tak znani, ale mają także ogromną wiedzę, doświadczenie i serce. Jeden z nich to przyjaciel Dana Inosanto – Army, z którym mam okazję od czasu do czasu trenować prywatnie, ale o tej i innych ciekawostkach w następnym artykule.

Przekazuję pozdrowienia od Guru i wszystkich mistrzów, z którymi trenowałem lub miałem okazję się spotkać, dla całej mojej szkoły jak i wszystkich zajmujących się sztukami walk w naszym kraju. Do tych pozdrowień dołączam się oczywiście także ja. Czekajcie na kolejny artykuł i bądźcie wyrozumiali - przy takiej ilości treningów muszę też odpoczywać i się regenerować. Dlatego też artykuły pojawiają się raz na tydzień, ale są za to obszerniejsze i zawierają więcej informacji.

Zdradzę Wam na koniec, że miałem okazję zobaczyć fragmenty filmu, który ukaże się u nas dopiero w przyszłym roku w kwietniu. Jest to fantastyczna komedia z elementami profesjonalnych walk, w których głównego bohatera zastępował Nino, instruktor Dana Inosanto, a i Sam mistrz miał w tym filmie swój epizod. Nie mogę niestety nic więcej powiedzieć, trzeba być cierpliwym i oczekiwać premiery w naszym kraju. Jeszcze raz pozdrawiam, dbajcie o formę, bo już za niecały miesiąc się zobaczymy!
Zapraszamy do obejrzenia kompletu zdjęć z tego artykułu i nieustająco czekamy na Wasze komentarze!

piątek, 12 października 2007

Treningi w Akademii Dana Inosanto i nie tylko

Po krótkiej, ale treściwej rekonwalescencji Trener na szczęście szybko wrócił do treningów. Oto obszerne sprawozdanie.

Z nogą już jest wszystko w porządku, zaczynam więc swoje miesięczne szkolenie. Trzeba przyznać, że różnorodność zajęć w Akademii jest powalająca. Biorę udział prawie we wszystkich treningach, choć nie ukrywam, że niektóre są dla mnie nowością (tak jak Majapahit-Silat), lecz wytrwale staram się przyswajać wszystkie fundamentalne techniki. Treningi trwają po 60 minut i zazwyczaj w ciągu jednego dnia trenuję od 4 do 5 godzin. Muszę przyznać, że choć wszystkie zajęcia są ciekawe, najatrakcyjniejsze są dla mnie te, w których uczestniczy sam Guru Dan Inosanto. Są dni, w których mam okazję z nim trenować przez trzy zajęcia pod rząd. Sposób, w jaki potrafi przejść z jednej strefy w drugą naprawdę robi wrażenie. Pomimo swego wieku (71 lat), prezentuje niesamowitą formę, szybkość, koordynację i mistrzowską technikę. Nie ma się jednak co dziwić - robi to przez całe życie.

Na początku zajęć odbywają się różnego rodzaju ćwiczenia na koordynację: poruszanie się w pozycjach we wszystkich kierunkach, zmiany tempa, zejścia, balans ciałem. Wszystkie te techniki wykonujemy w rytmie, który Dan Inosanto wystukuje specjalnym przyrządem lub wygrywa na bębnie, co bardzo pomaga w utrzymaniu odpowiedniego tempa, które jest zresztą co jakiś czas zmieniane przez Guru.

Podczas wykonywania technik z partnerem, tarczowania czy sparingów puszczana jest w tle muzyka, która tworzy specyficzny klimat. Dan Inosanto bardzo często podchodzi do trenujących korygując błędy i pokazując odpowiedni sposób wykonania techniki. Podczas zajęć udziela również odpowiedzi na pytania, przy okazji opowiadając ciekawe i zaskakujące historie związane ze sztukami walk, zawodnikami, czy sytuacjami, jakie wydarzyły się w jego życiu. Dan Inosanto jest naprawdę niesłychaną kopalnią wiedzy popartej mistrzowską praktyką.

Było mi niezmiernie miło, kiedy na zajęciach z Muay Thai, MMA czy Jeet Kune Do wiele technik było mi znanych i nie miałem problemu z ich wykonaniem. A podczas sparingów czy wykonywania różnego rodzaju kombinacji na tarcze sprawiałem swoim partnerom poważne problemy. Miło też było obserwować Pawła Olszewskiego, który przez pierwsze dni także trenował w Akademii i bardzo dobrze dawał sobie radę. Podczas jednego sparingu wyprzedził uderzenie rywala jednocześnie wykonując skuteczny kontratak, co wywołało spore zdziwienie w oczach oponenta, który pewnie zastanawiał się jakim sposobem ktoś z zewnątrz jest w stanie rywalizować bez żadnych problemów z osobą od wielu lat regularnie trenującą w Akademii? No cóż, nauka nie idzie w las! Paweł, jak i wielu pozostałych uczniów z mojej szkoły na pewno nie muszą mieć kompleksów trenując tu na miejscu.

Obserwując i biorąc udział w treningach w Akademii, doszedłem do wniosku, że zarówno metodyka prowadzenia przeze mnie zajęć w mojej szkole, jak i zakres technik z wybranych sztuk walk są podobne. Na pewno przed nami jeszcze dużo pracy, a człowiek uczy się przez całe życie, lecz cieszy mnie to, że podążamy dobrą drogą. Kilka pomysłów, które tu zaobserwowałem na pewno będę chciał zaadaptować w mojej szkole. Wyprawa szkoleniowa to nie tylko dostęp do cennej wiedzy, ale także możliwość obserwowania jak trenują ludzie na całym świecie, w jaki sposób są prowadzone zajęcia, na co zwraca się szczególną uwagę. Moja wiedza po tym wyjeździe będzie z pewnością bogatsza o nowe doświadczenia i umiejętności.

Poza Danem Inosanto zajęcia w Akademii prowadzą inni instruktorzy, którzy również posiadają duże kwalifikacje i doświadczenie. Każdy z nich prezentuje inny sposób prowadzenia zajęć i wyszkolenie. Podczas treningów następuje bardzo częsta zmiana partnera wśród trenujących, dzięki czemu mam okazję trenować z ludźmi o różnej wadze, posturze i poziomie umiejętności. Trenują tu także ludzie z całego świata, nadarza się więc znowu okazja na kolejne nowe znajomości.

Podczas treningów Jeet Kune Do dużo czasu poświęca się na trapping oraz zmianę stref i sposobów ataku. Każda technika zakończona jest kombinacją, składającą się z uderzeń i kopnięć. Wiele z nich jest wyuczonych i trenujący bardzo często reagują tylko na numer kombinacji lub prostą komendę słowną. Wtedy pojawiają się u mnie pewne problemy, ale wystarczy, że parę razy powtórzę sekwencję ruchów i już wszystko wychodzi płynnie i poprawnie technicznie.

Jeżeli chodzi o zajęcia z Filipińskich Sztuk Walk to trenuje się tutaj wiele kombinacji, które znam i które bardzo dobrze łączą mi się z innymi. Są jednak także kombinacje bardziej zaawansowane, którym trzeba poświęcić znacznie więcej czasu i pracy. Bardzo przydatne okazały się tutaj umiejętności zdobyte podczas treningów z Mattem w Tajlandii. Na marginesie, jestem z nim w stałym kontakcie i szykuje się fajna niespodzianka!

Treningi Muay Thai w Akademii różnią się znacznie od zajęć w Tajlandii. Dwumiesięczne szkolenie w tamtym miejscu w pełnym kontakcie i przy bardzo mocnej pracy technicznej i fizycznej dało mi naprawdę wiele. Tutaj bardziej skupiamy się na technice niż na kontakcie, mam więc okazję poznawać ciekawe rozwiązania techniczne.

Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: "ucz się od wszystkich, którzy mogą ci coś zaoferować, zdobywaj wiedzę i pogłębiaj swoje doświadczenie". To właśnie staram się robić. Zajęcia z MMA oraz Shootwrestlingu też sprawiają mi ogromną satysfakcję. Na pewno tutaj przydatne było 10-dniowe szkolenie z Fabiano Schernerem. Przejścia, dźwignie, zakres technik i możliwości, jakie prezentuje Dan Inosanto i jego instruktorzy jest powalający. Wiele technik ćwiczyłem wcześniej z Fabiano, dzięki czemu o wiele łatwiej mi się pracuje i sparuje podczas zajęć. Fabiano zresztą niedługo do nas przyjedzie, ale to kolejna niespodzianka. Możliwości rozwiązań są tak ogromne a technik jest tak wiele, że z jednej strony człowiek się cieszy, że przed nim tyle nauki, a z drugiej zastanawia się, kiedy mu się to wszystko uda opanować. Potrzeba oczywiście cierpliwości. Okazuje się, że podczas walki i tak wykorzystujesz te techniki, które przyswoiłeś najlepiej i starasz się żeby walka odbywała się na twoich zasadach a nie na zasadach przeciwnika. Dużo dały mi walki sparingowe, jakie odbyłem z Fabiano, Mickym oraz Johnnym. To było naprawdę cenne doświadczenie, podobnie jak i pozostałe sparingi z zawodnikami i innymi ludźmi trenującymi w WMC w Tajlandii.

Najtrudniejsze są tutaj zajęcia z Silatu, ale i tu są pewne podobieństwa, które nieraz ułatwiają pracę. Daję z siebie wszystko i podpatruję każdą technikę starając się ją później wykonać jak najlepiej.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie dołączamy zdjęć z szkoły Dana Inosanto? Otóż na terenie Akademii obowiązuje całkowity zakaz fotografowania, nagrywania filmów i dźwięku. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie, że od najbliższego poniedziałku Trener będzie miał robione zdjęcia podczas zajęć i otrzyma je od Akademii na płycie CD. Zamieścimy je tutaj niezwłocznie.
Mógłbym jeszcze wiele pisać na temat treningów czy poszczególnych technik oraz instruktorów, a w szczególności o Danie Inosanto. Ale to jest tylko blog, a nie książka, w której trzeba wszystko opisać, czekajcie więc cierpliwie na kolejne artykuły. Będę się Wam starał wszystko po kolei przybliżać. Przede mną jeszcze wiele.
Można Trenerowi tylko pozazdrościć kolejnych tygodni w Akademii. Kilka treningów, w których miałem przyjemność wziąć udział, to tylko skromna namiastka. Przyznam, że możliwość obcowania z Danem Inosanto - człowiekiem, który jest jednym z największych specjalistów sztuk walk na świecie, robi niesłychane wrażenie. Atmosfera w szkole jest tak inspirująca, że z niecierpliwością czeka się na rozpoczęcie zajęć. Panuje porządek, dyscyplina, ludzie są względem siebie pełni szacunku, przyjaźni i chętnie pomagają w opanowaniu technik czy kombinacji. Dzięki temu człowiek uczy się jeszcze szybciej. Chciałoby się spędzić tutaj parę miesięcy...
A teraz trochę z innej beczki, choć nie do końca, bo cały czas pozostajemy w klimacie sztuk walki. Treningi w Akademii odbywają się po południu, dlatego korzystając z okazji że jestem w USA, staram się od rana odwiedzać ważne dla mnie miejsca. Tak więc moi drodzy, zrealizowałem swoje kolejne wielkie marzenie udając się na grób naszego mistrza Bruce’a Lee do Seattle! Pomogła mi oczywiście fundacja. Po 2h locie i 1,5h jazdy autobusem dotarłem na cmentarz, na którym pochowany jest nasz mistrz, a obok niego jego syn, Brandon.
Było to dla mnie ważne przeżycie i podróż sentymentalna. Miałem szczęście być tam sam przez około 40 minut, aby spokojnie oddać się rozmyślaniom a następnie złożyć w imieniu swoim i nas wszystkich kwiaty i oddać hołd człowiekowi, od którego to wszystko się zaczęło. Miejsce pochówku Bruce’a ma coś w sobie i bardzo wielu ludzi tam przyjeżdża w poszukując natchnienia i prosząc Bruce’a o wskazówki. Napisałem, że miałem szczęście być przez chwilę sam, dlatego że przez cały czas przy grobie mistrza ktoś jest. Kiedy przyszedłem było tam kilka osób, później przewinęły się następne, a kiedy już miałem okazję zostać sam, to po chwili znów zaczęli napływać kolejni ludzie, aby oddać szacunek dla Bruce’a i jego syna.

Zasiedziałem się trochę, a trzeba było wracać, bo tego samego dnia miałem powrót do Los Angeles. I tu spotkała mnie kolejna przygoda. Kiedy miałem już odchodzić, przy grobie pojawiło się trzech panów, którzy również chcieli odwiedzić to miejsce. Od słowa do słowa zaczęliśmy rozmawiać o sztukach walki oraz o tym, czym się zajmuję. Rozmowa się nieco przedłużyła, a ja musiałem przecież zdążyć na samolot. Poznani ludzie zaproponowali że mnie podrzucą, abym nie musiał się spieszyć. Jak się okazało, brat jednego z nich jest promotorem zawodników Muay Thai, stąd ich zainteresowanie sztukami walki. Moja wyprawa zrobiła na nich wielkie wrażenie i zostałem zaproszony do Peru, bo stamtąd właśnie pochodzą. Jeszcze w samochodzie zostałem skontaktowany telefonicznie z owym człowiekiem, który zajmuje się promocją zawodników i uzgodniliśmy pierwsze szczegóły, co było dla mnie rzeczą niesamowitą. Podałem im namiary na bloga i naszą szkołę, gdyż powiedzieli że będą śledzić dalsze losy mojej wyprawy i że mamy być w stałym kontakcie. I jak tu nie uwierzyć, że to miejsce jest magiczne?
Na samolot się nie spóźniłem i już następnego dnia razem z Pawłem byłem z odwiedzinami w szkole Erica Paulsona. Chcieliśmy skorzystać z okazji póki mamy samochód, aby do południa zobaczyć i odwiedzić jak najwięcej miejsc w mieście, które jest prawdziwą Mekką jeśli chodzi o sztuki walki.
Nie sposób zaprzeczyć, szkoły sztuk walk są tutaj niemal na każdym rogu, a jest ich w rejonie Los Angeles kilkaset! Na dwukilometrowym zaledwie odcinku pomiędzy mieszkaniem Trenera a szkołą Dana Inosanto naliczyć można takich szkół co najmniej pięć! Dolina Los Angeles ciągnie się niemal w nieskończoność - bez samochodu ani rusz. Ale wracajmy do wizyty w szkole CSW...
Erica Paulsona nie było niestety w szkole, ponieważ wyjechał do Teksasu, gdzie 13/10 będzie toczył pojedynek z Jeffem Fordem. Trening prowadził jednak bardzo dobry zawodnik i instruktor - Josh Barnett. To on walczył z Nastulą w bardzo wyrównanym pojedynku, którego Nastula o mały włos nie wygrał.
Obserwowaliśmy bardzo ciekawy trening i udało się podpatrzeć kilka ciekawych rozwiązań. Zajęcia były tak jak lubię, czyli pełen kontakt, dużo sparingów zadaniowych, a na końcu fantastyczne rzuty. Oj działo się!
Po zajęciach zamieniliśmy kilka słów z zawodnikami, a jeden z nich powiedział, że również był w WMC na Samui i potwierdził moje słowa, że trenowałem w bardzo dobrym miejscu. Później porozmawialiśmy z Joshem, który udzielił mi kilku wskazówek i którego poprosiliśmy o przekazanie pozdrowień dla Erica Paulsona.
Następnie pojechaliśmy do szkoły Guru Cass Magdy, gdzie zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci i zaproszeni na zajęcia. Guru Cass Magda był niestety nieobecny, ponieważ wyjechał na seminarium do Europy, ale pomimo tego mogliśmy wziąć udział w treningach i zrobić pamiątkowe zdjęcia. Zajęcia w szkole podzielone są grupy i opierają się głównie na Silacie oraz Filipińskich Sztukach Walki. Zostaliśmy ponownie zaproszeni do Instytutu w przyszłym tygodniu, kiedy Guru Cass Magda wróci do szkoły.
Następnego dnia powróciłem do treningów w Akademii Dana Inosanto. Na zakończenie chcę Wam wszystkim powiedzieć, że wydarzyło się naprawdę wiele, a wyprawa idzie w coraz lepszym kierunku. Wiedzy i umiejętności coraz więcej, a kontakty, jakie udało mi się nawiązać, są po prostu nieocenione. Nie mogę jednak wszystkiego zdradzić, ale jest to naprawdę wielka rzecz. Pozostaje mi tylko Was pozdrowić i życzyć wytrwałości w treningach. Oczekujcie kolejnego artykułu, a będzie się naprawdę działo!
Jak widać, wyprawa obfituje w naprawdę magiczne chwile, które przynoszą niespodziewane znajomości i doświadczenia. Dla przykładu - wczoraj odwiedził szkołę Guru Inosanto pewien jego przyjaciel, jak się po chwili okazało, jeden z najlepszych na świecie treserów słoni i innych dzikich zwierząt, a przy okazji niezwykle silny człowiek, który na oczach wszystkich przedarł talię kart - wzdłuż, a następnie w poprzek :-)

Trzymajmy więc kciuki za kolejne dni wyprawy, a tradycyjnie komplet zdjęć związanych z tym artykułem znaleźć można tutaj.

czwartek, 4 października 2007

Los Angeles - miasto aniołów

A oto pierwsze sprawozdanie Trenera po przeniesieniu się do USA! Ostatnie dni obfitowały w przygody i zwroty akcji. Czytajcie dalej...

Witam wszystkich serdecznie po kilkudniowej przerwie. Dotarłem szczęśliwie na miejsce i kolejny artykuł piszę już ze Stanów Zjednoczonych. Zanim jednak opowiem Wam o moich pierwszych wrażeniach, chciałbym podzielić się jeszcze kilkoma ciekawostkami z ostatnich dni w Tajlandii. Przed końcem mojego pobytu spotkało mnie jeszcze kilka niespodzianek. Jedną z nich było zaproszenie od moich przyjaciół z Australii do odwiedzenia Aquarium oraz parku tygrysów na wyspie Samui. Pobyt w tym miejscu był naprawdę ciekawy. Odbył się specjalny pokaz tresury egzotycznych ptaków i innych zwierząt, a na zakończenie miałem okazję spotkać się sam na sam w klatce z tygrysem! Zrobiło to na mnie duże wrażenie.
Natomiast w samym obozie WMC zostałem bardzo serdecznie pożegnany przez wszystkich instruktorów, a od jednego z nich dostałem medalion Buddy, którzy wszyscy tam noszą jako symbol swojej wiary – Buddyzmu. Ja również obdarowałem instruktorów koszulkami klubowymi, które zresztą od razu zaczęli nosić.
Odwiedziłem też z Kekiem tamtejszą świątynię, w której mnisi udzielili mi swojego błogosławieństwa prosząc o sukces mojej wyprawy i bezpieczny powrót. Ze względu na problem z nogą, musiałem przystopować trochę treningi, choć i tak starałem się brać w nich udział. Zostałem także serdecznie pożegnany w szkole Superpro na ostatnim treningu z zakresu MMA i BJJ z Fabiano i Mickym. Po wspólnym treningu i zdjęciach pożegnaliśmy się mając nadzieję na szybkie ponowne spotkanie, ale tym razem już w Polsce. Fabiano powiedział ze liczy na to, że stanie się to jak najszybciej.

Po powrocie zaczęło się już pakowanie. Ostatnie spojrzenie na Tajlandię i w niedzielę o godzinie 14.00 Alex zawiózł mnie na lotnisko, skąd odbyłem szybki lot do Bangkoku. Po 15 godzinach lotu w bardzo komfortowym samolocie, późnym wieczorem w niedzielę 30 września znalazłem się na lotnisku w Los Angeles w USA. Ciekawostką jest to, że zyskałem jeden dzień w życiu ze względu na przekroczenie linii zmiany daty na Pacyfiku. Kiedy u Was na przykład jest wtorek, 7.00 rano i zaczynacie nowy dzień, u mnie jest 22.00 i jeszcze poniedziałek. Pamiętajcie o tej zmianie czasowej, kiedy będziecie się chcieli ze mną skontaktować. Po odprawie paszportowej, która odbyła się bez żadnych przeszkód, wyszedłem z lotniska oczekując na przyjazd Pawła. Po niedługim oczekiwaniu Paweł przyjechał po mnie wraz ze swoim przyjacielem, który mieszka tu w Stanach wraz ze swoją żoną. Pierwszą noc spędziłem u nich ze względu na małe problemy z zakwaterowaniem, ale już na następny dzień udałem się do swojego mieszkania, które dla mnie wynajęła Fundacja.
Faktycznie, znalezienie miejsca dla Trenera na miesiąc w Los Angeles okazało się nie lada wyzwaniem. Większość ludzi nie chciało wynajmować mieszkania na tak krótko, niektórzy mieli bardzo specyficzne wymagania (np. niejedzenie mięsa w wegańskim domu!), albo po prostu żądało ceny, która znacząco wykraczała poza nasz budżet. Koniec końców dogadaliśmy się z miłą, choć lekko zakręconą instruktorką jogi i wynajęliśmy mieszkanie oddalone o dosłownie dwa kilometry od szkoły Inosanto, położone w spokojnej dzielnicy Mar Vista.
Ciekawostką jest to, że Piotr (przyjaciel Pawła) pracuje w branży filmowej jako specjalista od efektów specjalnych. Dowiedziałem się, że pracował między innymi nad filmem "Władca Pierścieni" i był współtwórcą sceny w pierwszej części, w której z płynącej fali rzeki wyłaniają się dzikie konie, pochłaniające Nazgule ścigające Frodo. Także już pierwszego dnia miałem kontakt z wielkim przemysłem filmowym Hollywood.

Następnego dnia odbyłem swoją pierwszą wyprawę po Los Angeles. Niebo jest tu przez cały rok bezchmurne i ciągle świeci słonce. Jest tu w tej chwili także jesień, co oznacza, że jest chłodniej niż zwykle, czyli od 25 do 30 stopni.

Najpierw udaliśmy się do mojego mieszkania, aby mnie zakwaterować. Wielką zaletą tego małego mieszkanka jest to, że jest położone bardzo blisko Akademii Inosanto, a także niedaleko od oceanu i plaży, gdzie są doskonałe warunki do biegania. Kolejnym etapem była właśnie plaża, na której kręcony był "Słoneczny Patrol". Gdy dotarliśmy na miejsce, ukazał się nam przepiękny widok. Ocean, plaża a w oddali góry, ponieważ miasto leży w dolinie, to i niesamowite słońce. Wszędzie widać ludzi uprawiających różne sporty lub żyjących po prostu w sposób aktywny. Do najbardziej popularnych zajęć należą jogging (tu wszyscy biegają). Deskorolki i rolki są na porządku dziennym i co kawałek można spotkać surferów. Trzeba przyznać, że to miejsce ma specyficzny klimat i atmosferę.
Po południu udaliśmy się do Akademii Dana Inosanto aby dopełnić wszelkich formalności, by móc jak najszybciej trenować. Po wypełnieniu wszelkich formularzy, na co w Stanach mocno zwraca się uwagę, obejrzeniu Akademii, która może nie jest tak duża jak sobie wyobrażałem, ale posiada także swój urok i atmosferę, dowiedzieliśmy się, że Dan Inosanto prowadzi 8 razy w tygodniu osobiście treningi, co było dla mnie wielką niespodzianką. Różnorodność zajęć jest ogromna. Jest Kickboxing, Thaiboxing, Mixed Martial Arts, Jujitsu, Shoot Wrestling, Jeet Kune Do – różne poziomy, Filipino Martial Arts, Majapahit-Silat, Savate, a także Stretching i specjalne zajęcia dla kobiet. Jeżeli chodzi o mnie to będę mógł chodzić na wszystkie zajęcia, które się odbywają w Akademii.
Treningi zazwyczaj zaczynają się o 17.00 i trwają do późnych godzin wieczornych. Niektóre zajęcia są też do południa. W pierwszym dniu przypatrywaliśmy się tylko oczekując na przyjście Guru Dana Inosanto. Punktualnie o 19.00 pojawił się na treningu z zakresu MMA. Przebrał się w swoim pomieszczeniu i wszedł na salę. Trening poprowadził w bardzo ciekawy sposób i ukazał mi już kilka ciekawostek, które będę chciał wykorzystać. Wszystkie treningi odbywają się przy muzyce, a Dan Inosanto dodatkowo wystukuje rytm dla uczestników podczas wykonywania kombinacji uderzeń i kopnięć na tarcze. Kiedy widzi błędy, podchodzi, poprawia i udziela odpowiednich wskazówek. Po zajęciach bardzo serdecznie się z nami pożegnał i udał się do domu. Jest to naprawdę niesamowite, że będę miał okazję tak często brać udział w zajęciach z Danem Inosanto i zdobywać nowe umiejętności i doświadczenia. Wszystko przede mną.

Niestety kolejny dzień zaczął się trochę niewesoło. Okazało się, że problem z moją nogą sam się nie rozwiąże i wylądowałem w specjalistycznej przychodni. Musiałem poddać się zabiegowi, wziąć nowy antybiotyk. Niestety przez najbliższe trzy, cztery dni nie będę mógł trenować. Dobrze, że nie dłużej. Oczywiście będę obserwował zajęcia i skupiał się na innej pracy, ale parę dni musze poczekać. Tajlandia dała się jednak trochę we znaki.
Muszę jednak przyznać, że opieka lekarska jest tu na bardzo wysokim poziomie, a podejście do pacjenta bardzo życzliwe i opiekuńcze. Nie był to przyjemny zabieg i dodatkowo na początku bardzo bolesny, ale mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku. Bardzo dziękuje Pawłowi za pomoc w załatwieniu tych wszystkich formalności i zadbanie o to żeby wszystko było na najlepszej drodze.
Rzeczywiście, infekcja na nodze nie wyglądała najlepiej i był już najwyższy czas, aby zajął się nią lekarz. Operacja była naprawdę bardzo nieprzyjemna, ale Trener zniósł ją bardzo dzielnie. Było to konieczne, aby możliwe było jak najszybsze rozpoczęcie treningów w szkole Dana Inosanto.
Oczekujcie kolejnych relacji z moich treningów, przeżyć i wielu przygód, jakie mam nadziej mnie czekają, oby tylko pozytywnych. Zdradzę Wam, że niedługo będę leciał do Seattle na grób naszego mistrza Bruce’a Lee. Trzymajcie dalej kciuki, odwiedzajcie bloga, nie zapominajcie o treningach, i czekam na Wasz kontakt ze mną. Pozdrowienia!
Wyprawa to również ogromne koszty. Bardzo proszę wszystkich, którzy mogliby mi pomóc, o wsparcie finansowe. Jest to ważne, aby cel tej wyprawy spokojnie i bez przeszkód mógł zostać osiągnięty.
Zdjęcia z ostatnich dni w Tajlandii znajdziesz tutaj, a z rozpoczęcia pobytu w USA tutaj.