poniedziałek, 19 listopada 2007

Zakończenie

Kiedy prawdziwa życiowa pasja pada na podatny grunt, historia zaczyna pisać się sama, a czas zamyka się w koło - początek staje się końcem, a koniec początkiem. Gdy spotkałem Trenera Roberta po raz pierwszy wiele lat temu, miał w oczach pewien zagadkowy blask, ową iskrę, która pozwoliła mi uwierzyć w sens pracy nad samym sobą i stawiania czoła słabościom. Wkrótce przekonałem się, że nie jestem jedyną osobą, w której życiu wydarzyła się rzecz podobna. Każdy z nas jest w końcu tylko człowiekiem, wędrowcem, potrzebującym wsparcia duchowego, jakiegoś horyzontu, punktu odniesienia, a także zwykłych wskazówek na dalszą drogę. Każdy z nas potrzebuje nauczyciela – drugiego człowieka, posiadającego ów rzadki dar inspirowania nas do zmieniania samych siebie... na lepsze.

Poznałem przez ostatnie lata wiele wspaniałych osób, które niezależnie od kolei losu stały się dzięki Trenerowi Robertowi lepszymi ludźmi. Osób czerpiących garściami z owego źródła, świadomie, czy też siłą intuicji. I kiedy zrozumiałem, że mam do czynienia z człowiekiem, który poza wielkim talentem ma też prawdziwe mentorskie powołanie, zapragnąłem, aby to źródło nie tylko nigdy nie wyschło, ale żeby stało się z czasem prawdziwą rzeką. Zapragnąłem po ludzku odwdzięczyć się za to, co dzięki temu człowiekowi zmieniło się we mnie na lepsze.

Jedno jest pewne – kiedy odbierałem Trenera z lotniska po wyprawie, w jego oczach ujrzałem na nowo żar tysiąca rozpalonych iskier, pomysłów i śmiałych planów na przyszłość. Zrozumiałem, że stało się coś ważnego. Że źródło bije teraz siłą wielu nowych źródeł, tryska zapałem i entuzjazmem dziesiątek mistrzów sztuk walk, zarówno tych bardzo znanych, jak wspaniały Guru Dan Inosanto, jak i zupełnie bezimiennych. Że Trener zrealizował marzenie, dzięki któremu my wszyscy, jako jego uczniowie, też zaczniemy na nowo marzyć! A cóż jest w życiu bardziej potrzebne niż znać własne dążenia?


Dla raczkującej jeszcze Fundacji, która kończy niedługo rok, wyprawa była pierwszym tego typu doświadczeniem, choć z pewnością nie ostatnim. Zadanie było skomplikowane nie tylko dlatego, że Trener miał w ponad 100 dni przemierzyć dziesiątki tysięcy kilometrów, oblecieć cały świat dookoła i odnaleźć się przy naszym wsparciu w skrajnie odmiennych kulturach na dwóch różnych kontynentach. Najtrudniejsza była odpowiedzialność za tę, bądź co bądź, całkiem dużą ingerencję w życie drugiego człowieka.

Dlatego też chciałem z całego serca podziękować Trenerowi Robertowi za to, że niezłomnie trenował, uczył się i korzystał z zaoferowanych możliwości, nierzadko płacąc za to własnym zdrowiem. Że z poświęceniem wykorzystał tę szansę po to, aby móc swoją nową wiedzę i energię przekazywać nam wszystkim. Wyprawa może się kończy, ale zaczyna się zupełnie coś nowego - coś, o czym mam nadzieję dowiecie się sami, przychodząc na salę i trenując z Trenerem Robertem.

Chciałbym też bardzo podziękować wszystkim wiernym czytelnikom tego bloga, swoistego dokumentu, nad którym ślęczeliśmy razem z Trenerem Robertem (niekiedy po nocach), aby dostarczyć Wam najświeższe wieści i obserwacje. Warto wspomnieć, że od pierwszego artykułu w sierpniu, stronę odwiedziło ponad 1.000 osób, a pojedynczych wizyt naliczyliśmy niemal 6.000! I choć komentarze pisaliście dość nielicznie, mamy nadzieję, że Wam się mimo wszystko podobało! :-)

Najgoręcej dziękuję wszystkim sponsorom, którzy wsparli wyprawę Trenera - to również dzięki Waszemu zaangażowaniu wyprawa mogła dobiec szczęśliwego końca!

Jak mówi stare łacińskie porzekadło, fortis imaginatio generat casum, czyli "siła wyobraźni rodzi rzecz samą". Liczę na to, że wyprawa Trenera Roberta pokazuje, że warto mieć pasje, warto wierzyć, warto marzyć! Że warto na co dzień wspierać innych i być dobrym człowiekiem. Może się bowiem okazać, że ktoś, komu owe pasje, marzenia i dobroć pomogły stać się kimś lepszym, któregoś dnia się nam odwdzięczy!


Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia na treningach! :-)

Paweł Olszewski
Fundacja Boudewijna Brandsa
Listopad 2007

2 komentarze:

Trener pisze...

Nie wiem, dlaczego tu nie umieściliście swoich komentarzy. To, co napisał Paweł jest ważne i istotne. To bardzo dobry artykuł, który wiele wyraża. Dlatego w Waszym i swoim imieniu jeszcze raz dziękuje za doprowadzenie wyprawy do szczęśliwego zakończenia.

tenchu pisze...

witam dawno temu trenowałem u pana i chciałem ponownie rozpoczynać trnigi niestety w internecie nie ma zdanej informacji gdzie i kiedy sie odbywają z jaki kolwiek informacje miejsca i dni treningów będę bardzo wdzięczny pozdrawiam (askiba1984@poczta.neostrada.pl)